Oczami Myrty...
Płynęliśmy statkiem po Oceanie Spokojnym. Jak dobrze! Chociaż, nie - dobrze by było, gdyby obok była Lu, moja mama, a nawet, niech będzie Luke. Tęsknię za nimi, ale nie mam wpływu na decyzję Strażników. Eh...
Jedyne, co robiłam, to leżałam na łóżku w swojej kajucie. Jakim sposobem? Ja i bliźniacy przyodzialiśmy ludzką postać i zapłaciliśmy za siebie (z pieniędzy Wróżki). Ząbek pozostała niewidzialna, ale nie mogła nic z tym zrobić.
Nasz drugi dzień na statku - mianowicie trzynasty grudnia. Wczoraj z samego rana, po zimnej nocy na dworze wsiedliśmy na statek. Już bez żadnej powłoki, bo nie mieliśmy na to siły. Kiedy dostałam swoje kluczyki, pobiegłam do pokoju i pierwsze, co zrobiłam, to wzięłam prysznic i wyprałam sweter, skarpetki i biustonosz. Nie mogłam ryzykować, że pranie nie wyschnie do jutra wieczorem, więc zrzuciłam z siebie spodnie i w samym podkoszulku i majtkach położyłam się do snu w ciepłym pokoju, pod ciepłą kołdrą. W zasadzie wciąż od wczoraj nie ruszyłam się z miejsca.
Kajuta była średniej wielkości, cała pomalowana na zielono, z łóżkiem na przeciwko jasnych, drewnianych drzwi, o białej pościeli, które stało pod okrągłym oknem. Po za łóżkiem stała tam biała komoda, po lewej stronie drzwi (patrząc z łóżka). W pokoju były jeszcze drzwi do niewielkiej łazienki.
Usłyszałam pukanie. Tak ciche, że nie byłam pewna, czy to do mojej kajuty ktoś się dobija.
- To ja, Harry! - odezwał się głos zza drzwi.
Przykryłam się dokładniej i zawołałam:
- Proszę!
Zobaczyłam go ubranego w biały szlafrok, na którym widniało logo statku. Kontrastowało to z jego opaloną skórą. Niósł tackę z jedzeniem. Ciasteczka, mleko i tosty. Miał wilgotne włosy, przypuszczalnie brał prysznic.
- Dla mnie? - zapytałam tępo.
- Nie, dla personelu - zaśmiał się i podstawił mi tackę pod nos. - Smacznego.
- Dzięki - powiedziałam i wzięłam tosta z serem do ręki.
Teraz do mnie dotarło, jaka byłam głodna, więc niespełna minutę później trzymałam kolejnego.
- Nie pojawiłaś się na żadnym z posiłków, więc postanowiłem ci to przynieść.
- Jeszcze raz dzięki. Wypoczywałam i szczerze, chwilę temu się obudziłam - napiłam się mleka. - Cały czas spałam...
- Jak ci się udało zasnąć? W nocy tak huśtało, że obserwowałem turlający się kubek, który stał wcześnej na stole...
- Czary - wzruszyłam ramionami. - Co u Chrisa?
- Lepiej nie pytaj. Odkrył, że ma chorobę morską - Harry skrzywił się. - Już dłuższy czas nie opuszcza łazienki.
- Biedactwo - powiedziałam szczerze. - Działo się coś ciekawego?
- Nie... to znaczy, taka jedna starsza pani postanowiła wczoraj wieczorem zatańczyć na stole i...
- Nie kończ! - powiedziałam, robiąc wielkie oczy, a Harry zaśmiał się. - Gdzie śpi Ząbek?
- Na jednym z leżaków.
- Siadaj - rozkazałam klepiąc miejsce obok siebie. - Na reszcie łóżko godne spania!
- W końcu! Całkiem ładny ten statek - rozejrzał się siadajac obok mnie. Nagle jakby mu się coś przypomniało: - Aha! Wróżka powiedziała, że zasponsoruje nam ubrania, jeśli chcemy.
- To by był dobry pomysł, bo już od... Dzisiaj trzynasty? - Harry kiwnął głową. - Bo już od sześciu dni mam ten sam strój, a wcale nie jest czysty, skoro paręnaście razy się przewróciłam - skrzywiłam się.
- Mój tak samo, w końcu trzeba się przebrać - włożył ręce do dużych kieszeni szlafroka. - To co, będziesz szła na pokład albo pod pokład?
- A jest tam coś ciekawego? - odparłam pytaniem na pytanie, mrużąc powieki.
Wzruszył ramionami. Zamyślił się na chwilę.
- Raczej nie. Otwarte morze dookoła. Już nawet mewy nie latają. Czasami jacyś ludzie grają na trąbkach i ukulele, albo starsze kobiety leżą plackiem wokół basenu. Tylko nie rozumiem, jak! Przecież jest zima! Wczoraj widziałem balet wodny! Pod pokładem jest jednak ten sklep z ubraniami. To jak?
- Przyjdź tak za dziesięć, piętnaście minut, ok? - poprosiłam, kończąc śniadanie.
- Spoko - odpowiedział i wyszedł.
***
- Popatrz! Ten kapelusz jest super! - zawołałam, przymierzając czarne nakrycie głowy z niewielkim rondem. - Chcę taki!
- Będziesz biegać. Nie uważasz, że ci spadnie? - zapytał, odkładając czarne okulary przeciwsłoneczne spowrotem na stojak (tak, tu jak widać lato cały rok).
Zmierzyłam go kilkakrotnie wzrokiem. Szepnęłam:
- Przecież będę jako zając! - uśmiechnęłam się, ale jednak odłożyłam kapelusz.
- Rozumiem - uniósł ręce w geście poddania.
Przechodziłam alejka za alejką poszukując odpowiedniego swetra i kurtki. Jeansowe spodnie miałam już w ręce, ocieplane, sportowe buty również. Biała czapka z pomponem i biało-niebieski szalik, które miałam, postanowiłam zostawić, bo ciągle są czyste (o no dobra, wyprałam je; to moje ulubione!). Bieliznę zdecydowałam kupić sobie potem, sama, bez towarzysza.
Z wystawy spoglądał na mnie jasnoróżowy, milutki sweterek. Nie przepadam za różem, ale ten kolor był tak śliczny, a materiał tak delikatny, że od razu poleciałam się zapytać o niego. Teraz niosłam już koszyk, do którego dorzuciłam kurtkę w czarno-białą kratę.
Wyszukałam wzrokiem Harry'ego. On preferował czerń. Czarna kurtka, czapka i buty. Spodnie granatowe, a szalika nie miał, chyba, że w koszyku i przykrył go szarym swetrem. Przyglądał się regałowi z gazetami.
- Myrta? - zwrócił się do mnie, wskazując palcem jakąś gazetę.
- Hm? - podeszłam do niego i powędrowałam za jego wzrokiem.
Na gazecie widniał duży, czerwony napis ,,ZAGINIONY". Pod spodem było zdjęcie Willa*. To zdjęcie... Jezu...
- ,,William Peter Canterville. Zaginiony piątego grudnia, w Burgess, w stanie Pensylwania" - przeczytał na głos, a mnie zaszkliły się oczy na widok całego, zdrowego chłopaka ze zdjęcia. Jego obecna forma była odrażająca. W niczym go nie przypominała.
Złapałam się za usta. Harry nie przestawał czytać.
- ,,Wiek: szesnaście lat. Ostatnio widziany był pod pomnikiem Thaddeusa Burgessa**. Jeśli widziałeś go lub wiesz cokolwiek o jego losie, zadzwoń".
Niżej widniał numer telefonu. Niewiele myśląc, zabrałam gazetę od bruneta i szybko ruszyłam do kasy. Wyszliśmy ze sklepu i udaliśmy do kajuty, tym razem Harry'ego. Była lustrzanym odbiciem mojej. Znajdowały się naprzeciwko siebie, więc...
Usiadłam na łóżku chłopaka, trzymając zakupioną gazetę w rękach. Wpatrywałam się w obraz przede mną.
Jak ja dobrze znałam tę fotografię...
Była oprawiona w ramkę i zamknięta w ściśle tajnej szufladzie, o której wiedziałyśmy tylko my dwie, ja i Lu. Panna Frost była w nim zakochana po uszy od pierwszego wejrzenia.
To zdjęcie zostało wykonane przez Luke'a, na początku roku szkolnego... Tak, to był nawet dwunasty września, pamiętam - Willa urodziny. Pamiętam też, jak jego klasa śpiewała mu ,,Sto lat" na boisku, a reszta szkoły, z racji, że była przerwa, postanowiła się dołączyć. Lulette była wtedy chora, a potem żałowała, że jej nie było. Obiecała być w szkole w przyszłym roku. Teraz nie wiem tylko, czy w ogóle kruczowłosy dożyje następnych urodzin...Wdech i wydech.
Pociągnęłam nosem.
Samotna łza spłynęła po moim policzku. Obecny Will to wrak człowieka. Widać mu wszystkie kości, jest cały posiniaczony, ma wiecznie podkrążone oczy, które - już nie jak kiedyś - są całe w barwie niebieskiej, a przez całe rozumiem białka, tęczówki i źrenice. W dodatku ma pełno blizn na rękach, jakby się ciął!
Teraz rozpłakałam się na dobre. Przytuliłam gazetę i pozwoliłam płynąć łzom na ramię Harry'ego, który objął mnie i lekko przytulił.
- Will... Will... - szeptałam, jakby miało mu to przywrócić zdrowie. - Will...
Co ten Mrok zrobił z tym pełnym energii, radości i życia człowiekiem? Jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole? Człowiekiem dobrym, pomocnym i mądrym? Chłopakiem, który nie miał wrogów, chłopakiem, którego wszyscy lubili! Nie wierzę! Nie wierzę w to! Nie potrafię uwierzyć, że wyssał z niego całe życie..!
- Ciii... - szepnął Harry, kołysząc mnie lekko.
- Musimy zabić Mroka. Musimy! - powiedziałam stanowczo, z pulsującą w żyłach adrenaliną.
- Musimy - zawtórował mi syn Piaskowego Ludka.
Kolejny napad płaczu. Potoki słonych łez leciały po moich policzkach i kapały. Niech nikt już więcej tak nie cierpi! Nie życzę nikomu widzieć tego, co ja widziałam! Z każdym dniem Will umiera, a ja bezustannie to widzę. Zapomniałam nawet, jak wyglądał przed opętaniem, a to oto zdjęcie mi to przypomniało. To gorsze niż najstraszniejszy horror!
Zacisnęłam dłonie i poczułam, jak moje własne paznokcie wbijają mi się w skórę. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Harry podał mi chusteczkę.
- To... T-to co z-zrobił z W-william-mem... - nie potrafiłam dokończyć przez napływające do oczu łzy.
- Wszystko będzie dobrze - słowa Harry'ego zlały się w jedno, a ja zaczęłam odpływać.
Łzy smutku, żalu i złości. A także bezsilności...
W końcu zapadłam w sen. Nie wiem nawet, kiedy, jednak dręczona koszmarami spałam...
Razem ze łzami wypływa cierpienie,
by zrobić miejsce na nową,
kolejną falę bólu...
*[LINK] bez kolczyka w uchu i umówmy się, że się nie farbował ;)
**[LINK] o ten pomnik chodzi :)
~~~~~~~~
No, mam nadzieję, że wam się spodobało. Mnie tak sobie... Nie umiem opisywać uczuć :/
Co do zdjęcia Williama, idealnie niemal odzwierciedla moje wyobrażenie, więc można śmiało patrzeć, chyba, że wolicie swoich Willów ;) Nikogo nie zmuszam.
Dzięki za miłe komentarze :*
Podobnie, jak poprzednio, przepraszam, za wszelkie błędy, ale jak wspominałam - tablet mi nie podkreśla, na komórce nie lubię, a komputera nie będę włączać tak późno :)
Jak myślicie, Will przeżyje? Czy raczej nie? Co myślicie o Harrym?
Tyle, buziaki, pozdrówka itp. itp.!
Wasza Lusia :)
Mam nadzieję, że Will przeżyje, a Harry jest wporzo!
OdpowiedzUsuńWill, nie zaglądam popsuje to moje wyobrażenie, moge się zawieść ale zaglądne z ciekawości a jak coś usune z pamięci. Hary chyba coś czuje do M a Charli niech zdrowieje. Will może nie przeżyć chyba a jak coś ym musze kończyć napisze w cz 2 komętarza...
OdpowiedzUsuńA u mnie już jest na obu blogach będziesz (nie)mile zaskoczona.
OdpowiedzUsuńCz 2 komentarza. Sądze że Harry poczył coś do Myrty, a Luke do Lu. Ale moge się mylić bi czasami przypuszczenia są mylne. Will jeśli ptzeżyje pewnie b ędzie podbijać do Lu lub M a M jest taka wrażliwa. Noi tyle
UsuńCzekam na Lu. Rozdział super. Na ich miejscu wykupiłabym cały sklep, bo znając ich szczęście do tarzania się po ziemi.
OdpowiedzUsuńHahah :,) nie pomyślałam :P
UsuńPs. Na jakiej stronie znalazłaś taki fajny kursor?
Usuń