poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział 2 ,,Miło poznać martwego tatusia!"

Oczami Myrty...

Pierwsze, co widzę - Lu. Co sobie myślę? w co ta dziewczyna znowu mnie wpakowała! Co widzę potem? Gościu uderzająco podobny do świętego Mikołaja. Co wtedy myślę? Okej, to może nie Lu.  
Patrzą  na mnie, a ja nie wiem, o co chodzi. 
 - Witaj Myrto - powiedział święty(tak mi się wydawało, no bo przecież to i tak mi się śni).
 - Dzień dobry... - odpowiedziałam niepewnie. 
Widziałam, że Lu również nie była pewna, o co chodzi. Mikołaj prowadził nas do dziwnego pokoju, a potem zostawił. Wtedy przyprowadził trójkę chłopców. Jednym z nich był Luke, a dwaj pozostali, to czarnowłosi bliźniacy. 
 - Witam nowe pokolenie strażników! - zakrzyknął Mikołaj.
Ha! Ja to mam sny! Będę miała co opowiadacz Lu!
 - Nowe pokolenie... czego? - powiedział jeden z bliźniaków.
 - Strażników! Córka Jacka Frosta, i córka Wielkanocnego Zająca, synowie Piaskowego Ludka i syn Wróżki Zębuszki - powiedział święty.
 - Ja mam być następna Zębową Wróżką? Jakoś nie widzę tego w cudnych barwach - skrzywił się Luke.
 - No taaak, jasne. Mam wierzyć, że  dlatego mama kazała mi nie obrażać Wielkanocnego Zająca! - zawołałam. 
Za każdym razem, kiedy mówiłam, że nie istnieje, mama mnie karciła, mówiąc, że tak. Super. Miło poznać martwego tatusia. Dlaczego nie można było wcześniej? Byłam wściekła i nie chciało mi się w to wierzyć.
 - No.. ciekawe jakim cudem? - powiedział drugi czarnowłosy.
 - Nie wierzycie mi, prawda? - spytał, widząc nasze miny.
Pokręciliśmy głowami.
 - Eh... - szepnął i nie mam pojęcia, co zrobił(no, sory, byłam zbyt zajęta trawieniem tego, co mi powiedział), że w niebo wystrzeliła zorza.
   Czekaliśmy zaledwie chwilę, bo ktoś zapukał do drzwi. Stanął w nich białowłosy mężczyzna, o niebieskich oczach i bladym odcieniu skóry. Wszyscy stali w zdumieniu. Okey, może ten staruszek nie jest tylko stukniętym gościem, który uciekł z psychiatryka?
 - Obudź mnie, Myrta! - Lu położyła mi dłoń na ramieniu. - To mi się śni, nie...
 - To w takim razie śni nam się to samo...
 - Jutro rano zapytam was,co wam się śniło, i zobaczymy, czy to prawda - westchnął Luke.
  Mężczyzna rozglądał się chwilę, a potem, zobaczywszy Lu, podbiegł do niej i uściskał ją.
Lu patrzyła na mnie niepewnie. Ciekawe, czy mój niby zmarły tatulek też się zjawi. O ile, to nie jest jakiś kawał. Akurat, co do Lu, to była podobna do Jacka Frosta, ale ja? Córka Zająca wielkanocnego? Czy tylko mnie ciekawi, jak do tego doszło?
 - Jak ty wyrosłaś! - powiedział Frost.
 - T-tata?
   Mężczyzna nie zdążył odpowiedzieć, bo w drzwiach stanął gigantyczny zając. Odskoczyłam w tył, kiedy go zobaczyłam. Wow, ale mam tatę! Postrach w świecie! Mam kim straszyć znajomych!
 - Myrtayleen! -zawołał.
 - Ja? - obejrzałam się za siebie,jakby licząc, że to nie ja jestem córką tego cudu natury.
 - Tak!
  Potem wpadli Piasek i Zębowa Wróżka. Było mega dziwnie. W końcu Mikołaj odchrząknął teatralnie.
 - Witam wszystkich! Co do młodych, to chciałbym wam powiedzieć, dlaczego wasi rodzice żyją, choć od dziecka myśleliście, że nie.
  - Bardzo chcielibyśmy wiedzieć! - zawołałam równocześnie z Luke'iem.
Mikołaj poprawił swój płaszcz, i przeciągnął się.
 - Wszystko zaczęło się rok po pokonaniu Mroka... jakimś nietypowym sposobem. Nie, to były eksperymenty zakochanego Jacka - tu białowłosy mężczyzna spiorunował go wzrokiem - Wymajstrował eliksir, który sprawia, że strażnicy mogą żyć jak ludzie i nimi być, do czasu ponownej śmierci, a wtedy wracają na swoje stanowisko. Wszyscy użyliśmy go, a ja, z racji mojego wieku, wróciłem pierwszy. No cóż. Jack zakochał się w jednej, zacytuję ,,Pie..."- nie zdążył dokończyć, bo ręka taty Lu znalazła się na jego ustach.
 - Pozwól, że sam dokończę. Po pierwsze, nie robiłem tego tylko dla siebie, bo kochana Zębuszka miała romansik z pewnym "uroczym" panem Raven'em! A o Zającu już wspominać nie będę.
 - Cicho bądź Jack!
 - Nie, nie będę - zaczął się droczyć, ale mój ojciec odpuścił - Poślubił swoją "stokrotkę" a potem urodziła im się śliczna córeczka, którą jesteś ty, Myrto.
   Spojrzałam pytająco na Lu. Mogłabym się wreszcie obudzić.
 - A Jack wyszedł za swoją narzeczoną śnieżynkę i jemu również urodziła się córka.
 - Od kiedy to ja rodziłem! - Jack, przepraszam, pan Jack,  miał iskierki w oczach i złośliwy uśmiech.
Ale zdawali się lubić, z moim tatą.
 - Oj tam, i tak ci się przytyło, wiec mogłem tego jakoś nie dopatrzeć!
 - Ta, jasne, przytyłem, po prostu tłuszcz się z mnie leje tonami!
 - Cisza! - wrzasnęła wróżka - Wszyscy mieliśmy dzieci, bo nareszcie zaczęliśmy żyć normalnie. Ale Mrok jednak powrócił po części... spowodował wypadek samochodowy Jacka i Zająca, a mnie uśmiercił z pomocą porażenia prądem. Dom Piaska i jego żony spłonął, kiedy był sam w domu. Mrok myślał, że dzięki temu pozbędzie się nas na zawsze, ale mylił się. Zostaliśmy z powrotem strażnikami. Nie wiedział jednak o tym, my tez nie wiedzieliśmy, że przekazaliśmy część swoich umiejętności wam.
     Zębuszka stanęła z powrotem na ziemi i przyglądała nam się, a potem opuściła wzrok.
 - Oni,właściwie my, nie mamy już tyle sił, co wcześniej. Jesteśmy już starsi. A Mrok znów zbiera siły. Przyszłość całego świata leży w waszych rękach. Liczymy na was - siwobrody znów zabrał głos.
 - My? Nie mamy zielonego pojęcia, jak być strażnikami - powiedziałam.
 - Mamy ratować świat, podczas, gdy nie umiemy nawet zapanować nad naszymi mocami? -powiedział jeden z bliźniaków.
 - Nie wiem, na co liczyłeś, ale wiem, że sobie poradzicie. Sami - dokończył drugi.
 - Nie mam zamiaru tu zostać.
 - Ja też.
 - Zabierz nas do domu.
        Mikołaj westchnął i ogarnął nas smutnym spojrzeniem. Ale, co on sobie wyobrażał? Mamy oddać nasze zwykłe, normalne życie i ruszyć na bycie nieśmiertelnymi? Ratować świat, a oni? Co oni będą robić w tym czasie? Jak szanowny pan księżyc ich wybrał, to niech sobie teraz radzą.
 - Dam wam tydzień. Zastanówcie się, proszę.
     Postać Mikołaja i jego znajomych zaczęła znikać w oddali, aż w końcu znalazłam się w swojej sypialni, ubrana w swoją piżamę... chwila? W czym ja tam byłam? No nie ważne. Mam dość. Kładę się spać.

Życie jest pełne sekretów. Nie można wszystkiego wiedzieć od razu...

4 komentarze:

  1. O kurcze!!Kurcze,kurcze!!!(no co przecież nie mówię tego drugiego)Szybko pisz next,po prostu jak zaczełam czytać twoje opowiadanie to ciągle chciałam więcej więcej i jeszcze więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy tym rozdziale myślałam, że nie wytrzymam ze śmiechu. To jest coraz lepsze. I chyba wiem kim była ta żona Jack'a :3 Czekam na nexta. Bye ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. BYŁA TAM W PIŻAMIE?! Hahahahaha pozderki z podłogi

    OdpowiedzUsuń