piątek, 17 lipca 2015

Druga Córka Jacka Frosta

Dobra, macie przedpremierowo :P
Post składa się z następujących punktów:
1. Krótka instrukcja obsługi.
2. Bohaterowie
      a) Główni
      b) Drugoplanowi (będą uzupełniani)
3. Prolog drugiej części.
4. Link do ,,Drugiej Córki Jacka Frosta"


1. Krótka instrukcja obsługi.

Każdy rozdział poprzedzać będzie cytat z jakiejś piosenki anglojęzycznej (jeśli nie zawsze, to najczęściej). Piosenki mogą być z bajek, filmów i tak dalej - co mi przypasuje do rozdziału. Wyglądać to będzie następująco:

* * CYTAT * *

Te (*) przenoszą do piosenki -> * * C. * * <- te do tłumaczenia.

Zakładka ,,Bohaterowie" (ci, którzy są tu w punkcie nr 2) to MOJE wyobrażenie. Wasze może być inne, jedynie na podstawie opisów. Nie wiem do końca, kto kiedy dokładnie się pojawi, więc kolejność bohaterów jest taka, jak mi przypasowało, to znaczy - przypadkowa. Nie uwzględniałam tu zdrobnień. Z góry mówię, że zazwyczaj najpierw dobieram imiona, a potem postacie. Jake był wyjątkiem, bo jakoś żadne inne imię nie pasowało mi do tej postaci. Wiek osób z fotografii może nie zgadzać się z wiekiem postaci, ale starałam się dobierać w miarę możliwości podobnie.

Jeśli rozdział dzieje się w świecie snów, tytuł snu na początku posta, przed cytatem.

W Spisie Treści tutaj będą pojawiać się rozdziały z części drugiej. W drugiej zaś, są już wszystkie z pierwszej.

   Filozofii chyba nie ma :)


2. Bohaterowie.

W rolach głównych...

Chrissy Costanza jako Alexandra Hataway
(Frost)

Jake T. Austin jako Jake Ramos


W pozostałych rolach...


Katherine McNamara jako Lissandra Wild

India Eisley jako Minerva Holt

Brad Kavanagh jako Lucas Clarke

Rowan Blanchard jako Zoey Montgomery

Garrett Clayton  jako Xavier Cole

Luke Hemmings jako on sam


Calum Hood jako on sam

Michael Clifford jako on sam

Ashton Irwin jako on sam

Brad Simpson jako Thomas Anderson

 Logan Lerman jako Steve Hemmings

Maia Mitchell jako Fay Rickford


Skyler Samuels jako Camille Fox



Taylor Lautner jako Christian Harry Desert

oraz nie mam bladego pojęcia kto jako 

Lulette Frost 


Myrtayleen Hare


3. Prolog

* * I'll never let go
Never say goodbye * *

   Druga połowa stycznia, 2016 rok...

 - Hej, Alex, nie ma płakania! - Lisa uścisnęła mnie z całej siły. - Nie żegnamy się! Będziemy się odwiedzać!
      Łzy mimo wszystko cisnęły mi się do oczu. Halo, ja wyjeżdżam na drugi koniec świata! Jak niby mam nie płakać? Wszystkie walizki były już w samochodzie. Przed tym sprawdzałam z dziesięć razy, czy aby na pewno niczego nie zostawiłam. Teraz czeka mnie długa podróż aż do Sydney.
 - No wiem - odparłam.
     Ta ruda osóbka zawsze była przy mnie. Cokolwiek by się nie działo, wszystko przechodziłyśmy wspólnie. Tylko ona jedna, za zgodą Mikołaja, wie i zna mojego ojca.
 - No wiesz - powtórzyła moje słowa. - A po za tym,, znasz mniej-więcej kolegów Luke'a.
 - Trochę - wspomniałam, jak Calum prosił, by wzięli mnie ze sobą. - Gdzie Minnie i Lock? - tak kiedyś malutka siostra Minnie nazwała Lucasa. No i został Lockiem.
 - Tutaj! - usłyszałam głos swojej drugiej przyjaciółki. Ciemnowłosa podbiegła do mnie. - Myślałaś, że Minerva Julietta Irma Holt pusci cię bez pożegnania? - zamknęła mnie w swoim stalowym uścisku. W jej niebieskich oczach pojawiły się łzy.
 - Ej, Minnie, bo ja też się rozkleję! - pociągnęłam nosem.
    Uwolniła mnie i dała się pożegnać ze swoim kuzynem a naszym przyjacielem, Lucasem.
 - Pa, trzymaj się i nie rozpaczaj! - poklepał mnie po plecach. - To dwudziesty pierwszy wiek!
 - No dokładnie - znów dorwała mnie Lisa. - Jest telefon, czat i inne!
      Wypuściła mnie. Spojrzałam na moją trójkę. Odkąd miałam pięć lat przyjaźniłam się z Lisą. Potem, rok później dołączyli do nas Minnie i Lock.
Moja mama zatrąbiła klaksonem naszego Minivana. Westchnęłam.
 - Odwiedźcie mnie, dobrze? - powiedziałam z maślanymi oczami.
 - Jasne! No i oczywiście będę dzwonić codziennie! Obiecuję! - zdeklarowała się Lisa. - W prawdzie różnica czasu duża... Ale damy radę! - zawołała pokrzepiająco.
 - No to, do zobaczenia! - rzuciłam, wyswobadzając się z uścisku przyjaciół.
      Wsiadłam do samochodu i zaczęłam machać do mojej trójki. Oni także mi machali. Kiedy zniknęli z horyzontu nie wytrzymałam. Rozpłakałam się.
 - Wszystko będzie dobrze - zapewniła moja mama, głaszcząc mnie po głowie.
     Spojrzałam na mojego bordera collie, o cudnej maści blue merle. Miała jedno oczko niebieskie, a drugie brązowe - z tego względu dostała przydomek różnooka.
 - Też tak uważasz, Absolve? - zapytałam swojego psa. Zaszczekała radośnie, a ja pokręciłam ze śmiechem głową. - Skoro ty tak twierdzisz...
      Jej pełne imię, które jej wraz z Lisą i Minnie nadałyśmy jakieś trzy miesiące temu (gdy suczka Locka, Blackie, się oszczeniła), brzmiało: Absolve Asami Viviana Lukrecja Hataway I. Ja wymyśliłam Absolve, Lisa chciała Asami, Minnie wolała Vivianę, a Lucas wraz z rodzicami poczatkowo nazwali ją Lukrecja. No i po zbiciu tego wszystkiego powstało takie troszkę długie imię.
  Hataway, ponieważ, jako członek naszej trzyosobowej rodziny też miała prawo mieć nazwisko. Więc, tak jak ja, nosiła nazwisko mojej mamy. Jeśli chodzi o mnie, to mama jeszcze przed moimi narodzinami uznała, że tak będzie lepiej.
 - Wiesz, w końcu niedługo do Sydney przyjadą Lulette, Luke i Myrta - kontynuowała moja mama.
 - No tak. Za miesiąc - skrzywiłam się.
 - Już prawie jesteśmy na lotnisku - poinformowała moja rodzicielka, ignorując drobną uwagę na temat czasu.

***
  12 lutego, 2016 roku...

       Upał. Luty to najcieplejszy miesiąc w Australii.
       Szłam w krótkich spodenkach i białym topie. Moje włosy zapięte w kucyk podskakiwały za kazdym krokiem.
    Wracałam właśnie ze szkoły w towarzystwie Caluma, który, jak się okazało, mieszka obok mnie i jest ze mną w klasie. Za to pani Hemmings, babcia Luke'a również jest moją sąsiadką. Kiedy się o tym dowiedziałam, bardzo się ucieszyłam - trójka, a właściwie piątka (no bo Steve i przyjaciel Luke'a), Toma jednak nie miałam okazji poznać wcześniej, przyjedzie tu i będą w domu obok.
    Calum jest spoko. Zresztą, cała trójka i Fay jest spoko. To już prawie miesiąc od mojej przeprowadzki. Chłopaki zapoznali mnie z niemal całą szkołą. Jakoś udało mi się odnaleźć z dużym budynku naszego college'u. Ciągle nie mam jakiejś bliższej kumpeli poza Fay, którą mogę uznać za dobrą koleżankę. No i Camille. Ona też jest bardzo fajna i nie ma żadnej bliskiej przyjaciółki, więc mogę próbować się zaprzyjaźnić.
    Ludzie w szkole ogólnie są bardzo mili. Jedna, wielka rodzina.
    Rozległy się dwa dźwięki przychodzących SMS-ów. Oboje wyciągnęliśmy nasze telefony.
 - Od Luke'a - powiedziałam na głos.
 - Mój też - zauważył Cal, a potem wesołym tonem poinformował o treści: - Jutro wieczorem będą w Sydney!
     Uśmiechnęłam się szeroko.
 - Nareszcie! - zawołałam.
    Zza zakrętu wyłonił się mój dom. Zadowolona Abs już zaczęła szczekać na powitanie. Podobnie Molly, suczka babci Luke'a, która nie mogła niestety wybiec przez zamkniętą bramę. Absolve wybiegła w naszym kierunku niczym torpeda i zaczęła skakać wokoło. Zaśmiałam się. Powitanie zawsze tak wyglądało.
    Skora do zabawy suczka przycupnęła obok Cala.
 - No ej, bo będę zazdrosna - zaśmiałam się, dzięki czemu i ja dostałam więcej uwagi.
 - Wybierasz się dzisiaj na plażę? - zapytał Cal.
     Wzruszyłam ramionami.
 - A coś tam będzie? - zapytałam.
 - Urodziny Camille - poinformował.
 - A no tak, na śmierć zapomniałam! Która godzina?
     Calum zaśmiał się.
 - Masz jeszcze czas. Zaczyna się dopiero o dziewiątej, więc spokojnie wyrobisz się w sześć godzin. Do zobaczenia na imprezie! - zawołał i pożegnał mnie machnięciem ręki. Odpowiedziałam tym samym.
    Szybko wbiegłam do domu. Trzeba znaleźć zatem jakiś strój kąpielowy i sukienkę plażową. Ojej... przydałaby się Lisa.



4. Link do ,,Drugiej Córki Jacka Frosta"

Druga Córka Jacka Frosta

~~~~~~
No to witam!
Jeśli chodzi o edukację w Australi, to ja tego nie ogarniam. W ogóle! Kto zainteresowany, to przeczytałam to: [KLIK].
 Doczytałam też, że u nich rok szkolny zaczyna się w lutym i kończy w grudniu. Ale nie umiem znaleźć dokładnych dat, a znajomych w Australii niestety nie mam. Więc jak będą niezgodności, to z góry przepraszam.
Mam nadzieję że wam się podoba wygląd bloga i prolog, bo jakoś dziwnie mi się pisało. Jakby nie moje postacie...
To na razie,
Wasza Lusia!

czwartek, 16 lipca 2015

LA - pierwsze i drugie i trzecie i czwarte na tym blogu...


Co to LA chyba wiecie :) 
Nagroda przyznawana przez autora bloga za ,,dobrą robotę". Autor nominuje 11 blogów i blogów (za wyjątkiem tego, który go nominował) i zadaje 11 pytań. Ja dziękuję za niminację osóbce o nazwie Kiniaa ツ
Layli, Mirze,
oraz Emilly

(Wy diabły, wy... was bym nominowała a nie mogę :P)
Nie chce mi się formatować tekstu, więc proste kopiuj>wklej.

A oto pytania, które mi zadano :)

Pytania Kinii:


1. Najbardziej głupia rzecz jaką zrobiłaś.



Dużo ich było XD Ale... Chyba o tej napiszę. Na koloniach siedziałam na łóżku piętrowym i kolega prosił, bym rzuciła mu butelkę z wodą. Mój rzut był na tyle niefortunny, że trafił go w krocze...



2. Cieszysz się ze swoich ocen w szkole?



Czemu by nie? :) Druga średnia w szkole.

3. Ulubiony kolor.

Niebieski (ogólnie) i czerwony (ubrania).

4. Bluza czy sukienka?

Bluza... Mnie jakoś tak dziwnie w sukienkach.

5. Ulubione zwierzę.

 Kot albo lis <3

6. Jak byś miała władać jakąś  mocą to jaka by to była?

Panowanie nad wiatrem. W ogóle wiatr - mój żywioł :)


7. Co lubisz robić w wolnym czasie?

Pisać, czytać książki i FF, słuchać muzyki, wzdychać do aktorów, piosenkarzy itp.  Najbardziej lubię jednak posiedzenia ze znajomymi!

8. Jesteś dumna ze swojego
o bloga?

Nie wiem, czy dumna. Nie wiem, czy to dobra historia, czy jest ciekawa i tak dalej, dlatego nie liczę na wielkie uznanie i cieszą mnie moje dwie kochane komentujące: Oliwia i Layla <3


9. Cieszysz się że są wakacje?



No,janse! Ale teochę za gorąco... (preferuję wiosnę)

10. Co myślisz o Jelsie?

Kiedyś na MMiN powiedziałam, że wolę Jackunzel. Dalej się tego trzymam, ale nie mam nic do Jelsy. Lubię czytać o tym parringu ff. Pisałam, bo mi przyszedł pomysł, ale dalej wolę Jackunzel.


11. Co byś zmieniła w sobie?
Lenistwo. Wolałabym być mniej leniwa. A po za tym, to nic :P

Layli:

1 Z jakiego woj. jesteś?


Ślązkie.

2 Co chcesz robić jak będziesz duza?
Nie mam pojęcia. Dlaczego wszyscy o to pytają?



3 Lubisz czekoladę? XD (kochammmm)
Uwielbiam!!! <3



4 Chodzisz na boso? (jak tak ciągle po domu na dworze dziwna dziwność :))
Taak :) Często mówię, że mam jedną wspólną cechę z Jackiem Frostem (jakoś preferuję to nazwisko), Roszpunką z Zaplątanych i Wojciechem Cejrowskim - lubię chodzić boso :)



5 Jaką liczbę naj. lubisz?
Cztery albo czternaście.



6 Hobby?
Rysowanie, śpiewanie i pisanie. Gdyby nie to trzecie, nie byloby mnie tu.



7 Spać się ci chce?(mi tetaz tak)
Zawsze! :P



8 Boże dużo jeszcze! Sport? (Ja nie cierpie)
Zależy. Chętnie bym się zapisała so szkółki jeździeckiej. Lubię też jeździć na Vaveboardzie - chociaż juz mam ponad roczna przerwę i boję się tricków. Nie lubię gier zespołowych poza koszykówką. To by było na tyle. Chcialabym jeździć na motorze.



9 Plaża/góry? (góry)
Plaża. Na podgórzu Bieszczadzkim jestem co roku.



10 Zmienny charakter? :)
Bardzo :) Raz rozrysowałam swoje dwie natury na kartce. Ta ,,słodka i miła z odrobiną szaleństwa" oraz ta ,,wredna, uparta i sarkastyczna". Z czego na swoje własne nieszczęście tę drugą pokazuję płci męskiej... :/



11 Sytuacja oczywista oczywistość.
Trochę nie czaję, ale okay...

Emilly:
1. Jaką chciałabyś mieć moc?
Chcialabym potrafić panować nad wiatrem. No bo dzięki temu też mogłabym latać :)

2. Napisz swój ulubiony cytat!
,,Lepiej, żeby nienawidzili mnie taką, jaka jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę" ~ Kurt Cobain.
No, albo:
,,Bywa tak, że chcemy dwóch różnych rzeczy naraz. A wtedy musimy zdecydować, czego pragniemy bardziej" ~ Halt, ,,Zwiadowcy: Ruiny Gorlanu".
albo:
,,Problem to nie problem. To twoje podejście do problemu" ~ Kapitan Jack Sparrow.


3. Co sądzisz o moim blogu? (wiem, jest do bani!)
Oj, nie prawda :) Fakt, faktem, muszę ponadrabiać, ale mnie się podoba :)

4. Znasz Ryszarda?
Eeee... Jakiegoś na pewno. Takiego jednego z zespołu Dżem. Wychowawczyni na zakończenie SP dała nam płyty z ,,Kołysanką". Do dzisiaj pamiętam całą :')

5. Znasz Edwarda?
Gierka i Cullena jedynie :) Ale wolę Jacoba Blacka :P

6. Jaki jest twój ulubiony filmy/bajka?
Hm. Chyba Harry Potter (i tu nie umiem wybrać, między częściami 3,4  a 6) lub ,,Zaplątani", ,,Opowieści z Narnii". Jakby mnie pytali o książkę, to ,,Zwiadowcy" (będę czytać 8 w najbliższym czasie)

7. Wiosna/lato/jesień/zima?
Wiosna! *.*

8. Daleko jeszcze?
Tylko trzy pytanka :)

9. Naleśniki?!
Lubię, ale nie uwielbiam.

10. Czy masz już dosyć tych głupich pytań?
Nie są głupie :P

11. Pytanie ostatnie: Co jest po twojej prawej stronie?
Ściana :)

Miry:

1. Czy lubisz podróże/wyprawy?
Bardzo! Lubię być w nowy miejscach, poznawać je i po prostu po nich chodzić. Chociaż dzięki wycieczce do Pragi znienawidziłam brukowane ulice...


2. Ulubione zwierzę? (magiczne stworzenia też się wliczają)
Lis lub kot. Jak magiczne - feniks.


3. Lato, jesień, zima czy wiosna?
Wiosna :)


4. Do jakiego bohatera/bohaterki jesteś najbardziej podobna pod względem charakteru?
Jeśli Disney/DreamWorks to... Am... Chyba do Roszpunki.


5. Twoje hobby?
Pisanie, rysowanie i śpiewanie :)


6. Lubisz rysować? Co najlepiej Ci wychodzi?
Uwielbiam <3 Najlepiej... oczy albo postacie z bajek.

7. Ulubiony przedmiot szkolny?
Nie mam. Kiedyś historia, ale teraz jakoś nie przepadam za nauczycielem. Do ulubionych należał też polski, ale obecnie chce mi się na nim spać... (Ale nie śpię XD)

8. Twój odcień i długość włosów?
Jasnobrązowe, mniej więcej jak te dziewczyny z nagłuwka, długość do końca żeber, ale zamierzam podciąć ,,koncówki" więc będą nieco krótsze.

9. Kolor oczu?
Brązowy, w niektórym świetle moja BFF twierdzi, że złote ;)

10. Dzień czy noc?
Chyba noc. Raczej Nocny Marek niż ranny ptaszek.

11. Jaką lubisz pogodę?
Jak świeci słońce, ale nie za bardzo i jak wieje wiatr (mocny czy slaby, bez różnicy) - tak, żebym mogła założyc bluzę.

Troszkę nagięłam zasady, ale większość historii czytam na wattpadzie, albo kilka blogów od jednej autorki, więc to się troche komplikuje. No i mam Disneyowskie towarzystwo, więc takie a nie inne nominacje. Niektóre z nich zamierzam czytać, więc to swojego rodzaju notatka :) Moje nominacje:

3. Fast

Pytania:

1. Masz jakieś miejsce, do którego chciałabyś pojechać?
2. Masz zwierzaka? Jak tak, to jakiego i jak się nazywa?
3. Podzielasz zainteresowania swoich postaci?
4. Ulubiona pora roku?
5. Cytat/motto?
6. Masz jakiś swój ideał chłopaka?
7. Masz jakiś lęk/fobię, którą starasz się wyeliminować?
8. Ulubiony wokalista/zespół?  (dla niektórych nominacji to pytanie raczej bez sensu)
9.Jakie masz hobby?
10. Po której stronie aparatu wolisz być?
11. Masz ulubioną piosenkę?


A prolog do następnej części pojawi się 1 sierpnia!

piątek, 10 lipca 2015

Epilog

Narrator ogólny

 - Chodźcie! Chłopaki dzwonią! - zawołał Luke i całe młode pokolenie (to jest: Lu, Luke, Myrta, Chris, Harry, Alex, Fay i Steve) zmaterializowało się w wolnym pokoju w domu Mikołaja, który znajdował się na parterze.
     Było to nieduże pomieszczenie, z dużą czerwoną kanapą i tapetą w białe śnieżynki na karminowym tle. Wszyscy usiedli na kanapie lub na jej podłokietnikach i oparciu.
 - No to odbieramy! - powiedziała Myrta.
      Na ekranie laptopa pokazały się trzy uśmiechnięte twarze. Chłopaki siedzieli na kanapie, w kolejności: Ashton, Michael i Calum.
 - Wesołych świąt! - zawołali równocześnie.
 - Wesołych świąt! - odpowiedzieli tamci.
 - A co to za ślicznotka obok Lu? - zapytał Calum.
 - Zajęta! - zawołał Chris, przytulając ją od tyłu.
 - Od kiedy?! - zapytała zaskoczona.
 - No przecież cię zaklepałem! - cmoknął ją w policzek, a ona odepchnęła go ze śmiechem.
 - Moja siostra - odpowiedziała, przewracając oczami. - Alex.
 - Ty nie miałaś siostry... - zdziwił się Michael.
    Chłopak na chwilę obecną miał białe włosy z czarnym paskiem po środku. Wiadomo było jednak, że lubi się farbować. Możliwe, że niedługo znów zmieni kolor.
 - Długa historia - zapewniła, kończąc temat.
 - No to Alex, przedstawię nas - rzekł chłopak o blond loczkach, w czarnym kapeluszu. - Ja jestem Ashton, ten tu z kolorowym fryzem to Michael, a ten w czapce to Calum.
 - Zapamiętam - uśmiechnęła się.
 - Weźcie ją ze sobą, okay? - Calum zrobił maślane oczka.
 - Ja się do Sydney przeprowadzam  - poinformowała. - Już pod koniec stycznia.
 - To genialnie! - Calum potarł ręce.
 - Nie rób sobie nadziei, Cal - Harry pokręcił głową.
 - Łatwo nie będzie - zauważył Chris.
 - Dobra, nie ważne! - przerwał Michael. - Zostawmy Caluma i jego mroczne plany w spokoju! Jak się ma nasza parka?
 - Dobrze - powiedziała promiennie Myrta.
 - Ej, a tobie, Ash jak idzie z Maggie? - zapytała Lu.
 - Nie bardzo wyszło. Zerwaliśmy. Więc, słoneczko możesz próbować - puścił jej oczko, a ona pokazała mu język.
 - Zdaje się, że ktoś już mnie zaklepał - spojrzała na Harry'ego, który rozumiejąc aluzję do ,,Pomocy, udawaj mojego chłopaka!" objął ją ramieniem.
     Ashton zrobił smutną minkę, a wszyscy zaczęli się śmiać.
 - Jeszcze Tom z nami przyjedzie - powiedział Luke.
 - Tommy! Kopę lat! Co u niego? - zapytał Mike.
 - Żyje? - Luke odpowiedział pytaniem na pytanie.
 - Acha - Michael uśmiechnął się. - Fay, kiedy wracasz do nas?
 - Za trzy dni - uśmiechnęła się. - Znowu się z wami użerać. Masakra!
     Fay była kuzynką Luke'a - mieszkała w Sydney, niedaleko ich babci i była tym samym sąsiadką Michaela. Przez to często do niej wbijali i traktowali ją niemal jak siostrę. Była w wieku kolorowowłosego i bliźniaków (tzn. o rok od Luke'a starsza).
 - Za to nas tak bardzo kochasz! - zrobili miny aniołków, a reszta parsknęla śmiechem.
 - Steve, nie wkurzają cię? - zapytał Ash.
 - Wiesz, mam iphone'a, tak że... - Steve wzruszył ramionami. - Dobra, spadam, czuję ciasto!
 - Ja też! Idę z tobą! - zawołała Lu i poszła razem z młodszym Hemmingsem do stołu.
 - Smacznego! - zawolala reszta na odchodne.
   
       Sala z globusem uginała się pod ciężarem dekoracji. Wszędzie wisiało pełno kokard, śnieżynek, gałązek drzew iglastych, światełek i tak dalej. W kącie stała ogromna choinka sięgająca aż do sufitu, której gałęzie z trudem utrzymywały ciężar ozdób. Okropnie długi stół (miejsc dwadzieścia - tradycyjnie jedno puste), ustawiony był bokiem do globusa. Zapełniała go masa potraw, a rodzice siedzieli przy nim, wesoło rozmawiając i wspominając młodość. Byli wszyscy. Evie, Victoria, Roberto, Louise i Rose. Dla Jacka jednak było to bardzo trudne. Evangeline przybyła, rzecz wiadoma, z Jerrym. Dziwnie się czuł i nie potrafił znaleźć wspólnego języka z mężczyzną. Z ojcem Luke'a za to dogadywał się świetnie. Kolejnym problemem była Rose. Nie potrafił zamienić z nią ani słowa. Co więcej, obie byłe partnerki Jacka lubiły się. Można rzec, że wręcz przyjaźniły.
     Siedział w towarzystwie Mikołaja (który tyle co wrócił z rozworzenia prezentów) u szczytu stołu i popijał zrobione przez niego kakao.
  - No dalej, Jack. Gdzie ten odważny Duch Zimy? - Mikołaj szturchnął go tak mocno, że kakao z kubka wylało się Jackowi na dłoń.
     Spojrzał na świętego z wyrzutem i schłodził oparzenie.
 - Nie ma go - fuknął.
 - Co to za problem, żeby pogadać ze swoją byłą? - zapytał. - Wiesz, Evangeline znalazła sobie twojego następcę. Ty też powinieneś być szczęśliwy.
 - Ty nigdy nie miałeś dziewczyny, więc co ty tam wiesz! - odburknął i odszedł od stołu.
 - Zawołaj młodych, prezenty czekają! - krzyknął za nim.
 - Jasne - odparł białowłosy.
 - I Jack? - odwrócił się w stronę Mikołaja. - Nie uciekniesz od tej rozmowy.
 - Jasne - powtórzył i poszedł po ,,młodych".
      Kiedy wracał z całą ekipą, idąc na szarym końcu, przez przypadek wpadł w drzwiach na Rose. Brunteka podniosła na niego te swoje brązowe oczęta.
 - Przepraszam - powiedział cicho, pomagając jej utrzymać równowagę.
 - Nic się nie stało - zapewniła. - Szukałam łazienki...
 - Rozmazałaś się - przerwał i starł rozmazany tusz pod jej okiem.
 - Właśnie po to szłam do łazienki - uśmiechnęła się lekko. - Dziękuję.
 - Proszę bardzo.
      Już miał zamiar odchodzić, kiedy usłyszał swoje imię. Odwrócił się. Palec kobiety wskazywał na zimnozieloną roślinę, przewiązaną czerwoną kokardką. Posłał spojrzenie Mikołajowi. Ten z kolei z szerokim uśmiechem uniósł kciuki do góry. Jack prychnął pod nosem i odwrócił ponownie do Rose.
 - Jemioła? - ze śmiechem pokręcił głową.
     Zbliżył się to niej i krótko cmoknął w usta. Potem oboje wrócili do stołu.

    Nie tylko Rose i Jack stali się ofiarą zielonego ziela. Panna Frost i pan Desert spacerowali po całej sali, zatrzymując się co jakiś czas.
 - ... no i powiedziała, że nie - Lu skończyła swój monolog i spojrzała zdziwiona na kolegę. - Co się tak szczerzysz?
 - Wiesz, tak jakoś spojrzałem do góry...
     Lu powędrowała za spojrzeniem Harry'ego. Uśmiechnęła się zawadiacko i na ułamek sekundy złączyła ich usta.
 - Nie licz na więcej - zaśmiała się.
    Wciąż było jej ciężko, ale nie mogła rozpaczać wiecznie. Przyjaciele wspierali ją w powolnym procesie godzenia się że śmiercią. Harry jakoś zaakceptował związek, który zaczęli nazywać Lukeyleen.
 - Lu, Harry! - zawołała ciemnowłosa kobieta, której grzywka opadała na zielone oczy. - Prezenty!
    Szybko pobiegli do reszty, która już wymieniała się podarkami. Dorośli postanowili nie robić tłoku i zostali przy stole.
 - Louise, nie widziałaś tego? - mężczyzna wyglądem bardzo do Luke'a podobny uniósł brwi.
 - No jasne, że widziałam - zmrużyła powieki.
 - No cóż, Is, trzeba się pogodzić z faktem, że twój mały synek dorósł - zaśmiał się Zając, popijając kompot z suszonych śliwek. - Jack, a ty widziałeś?
 - Yhym - odparł, przesiadając się na krzesło obok Roberto. - Niewinny buziak. Nie ma się czym martwić - mrugnął do Louise.
 - Tak czy inaczej, ja bym wolała, żeby moja mała Lu jeszcze nie zadawała się z chłopakami - ciągnęła blondynka o brązowych przenikliwych oczach.
 - Angel, nie przesadzaj - wtrącił się Mikołaj.
 - Twoja Lu to anioł w porównaniu do mojej Myrty - oderwała się Vicky.
 - Oj, no weź - wtraciła Zębuszka. - Jest bardzo miłą osóbką.
 - Jasne - zażartowała mama Myrty.
      Nikt poza Jackiem nie nazywał Evangeline ,,Evie". Wszyscy mówili ,,Angel" albo ,,Angela". Zdarzały się osoby, które nazywały ją Evana, ale było ich naprawdę niewiele.
 - Rosie, ty mnie rozumiesz, prawda? - Angel rzuciła jej pytajace spojrzenie.
 - Jasne, że tak. Kolega Alex, Lucas często u nas jest i zaczynam się martwić.
 - Z tego, co mi wiadomo, Lucas podkochuje się w jej przyjaciółce - wtrącił Mikołaj.
 - W Lisie? - zapytała retoryczne Rose. - Możliwe. W sumie, to chyba z wzajemnością.
 - Idę się przejść, nogi mi nieco zdrętwiały - poinformowała Vicky. - Ktoś chętny? - przejechała wzrokiem po wszystkich.

***
 - Jeju, jest prześliczny! - Myrta ściskała Luke'a z calej siły. - Dziękuję!
 - Nie ma za co - uśmiechnął się. - Mam świetnego doradcę - mrugnął do Lu, która w odpowiedzi wyszczerzyła się.
 - Lusia, otwierałaś już ten ode mnie? - zapytała blondynka.
 - Jeszcze nie - powiedziała szatynka.
 - Otwórz! - poganiała.
 - Dobra, już dobra! - zaśmiała się Lu.
     Wzięła do rąk średnie pudełeczko opakowane w papier w reniferki. Rozdarła papier i otworzyła pudełko. Jej oczom ukazała się rozpinana, granatowa bluza z kapturem. Wokół kołnieża pokrywały ją szron.
 - Jest piękna! - zamknęła blondynkę w uścisku. - Widać moje narzekanie na fakt, że nie mam takiej w szafie nieźle się spisały!
     Po tych słował obie wybuchnęły śmiechem.
 - Lu? - obok pojawiła się Alex. Trzymała w ręku małe zawiniątko.Wyciagnęła je w stronę siostry. - Tak na zgodę.
      Szatynka otworzyła podarek. Wyjęła z niego srebrny płatek śniegu o średnicy opuszki kciuka z wyrytym napisem: ,,Najlepsza siostra na świecie". Lu zaniemówiła.
 - Mam nadzieję, że tak kiedyś będzie. Że będziemy najlepszymi siostrami na świecie - powiedziała Alex.
     Lu uśmiechnęła się lekko. Uniosła z pod choinki swój prezent dla niej i spojrzała na niego.
 - Wiesz, to zabawe - wręczyła go jej i poleciła: - Otwórz.
      W pudełeczku znajdowała się identyczna śnieżynka. Alex uśmiechnęła się i przytuliła Lu.
 - Koniec wojny? - zapytała na nadzieją.
 - Powiedzmy, że zwieszenie broni - zaśmiała się Lu. - Na czas nieokreślony. Co nie znaczy, że zaraz będę cię uwielbiać - dodała, a potem obie zaśmiały się.

      Święta mijały w naprawdę miłej atmosferze. Jack nie miał już aż takiego problemu z dogadaniem się z Rose czy z Evie. Jednak Lu i Alex miały nadzieję, że jednak ,,pogodzą się" z mamą Alex. Młodszej Frost to nie przeszkadzało. Skoro jej mama zeswatała się z Jerrym, mama bliźniaków też znalazła sobie partnera (tak, Piasek był trochę zazdrosny, ale Trevor nie wie o strażnikach), Zając i Vicky ciągle zachowują się jak małżeństwo, podobnie jak Ząbek i Roberto, to czemu ich ojciec miałby być smutny?
     Śmiali się, rozmawiali i cieszyli swoim towarzystwem.
      W pewnej chwili do Lu i Alex podszedł Steve.
 - Mogę was o coś prosić? - zapytał jakby speszony.
 - O co? - zapytały obie.
      Zwlekał z odpowiedzią. W końcu westchnął.
 - Założyłem się z kolegą - powiedział i pokazał przykładowe zdjęcie, na którym dwie dziewczyny całują chłopaka w oba policzki.
     Do sióstr Frost od razu to dotarło. Wymieniły spojrzenia.
 - Okay - potwierdziła Alex.
 - Nie ma problemu - dodała Lu.
      Steve wypuścił powietrze ze świstem i uśmiechnął się.

 - Widzisz to, Harry?! Steve kradnie nam dziewczyny! - zawołał Chris.
     Harry tylko pokręcił głową ze śmiechem.
 - Zawsze masz jeszcze Fay do wyboru - wzruszył ramionami.
      Spojrzeli w kierunku Fay, która prowadziła wesołą konwersację z Luke'iem i Myrtą. Postanowili do nich podejść. Trójka siedziała na podłodze pod globusem.
 - Cześć, o czym gadacie? - zapytał Chris.
 - Zastanawiamy się, jakie to cuda dzieją się w święta! - poinformował Luke. - Lu i Alex ,,zawiesiły broń"!
 - Ta-ak. A widzisz swojego braciszka? - zaśmiał się Harry, a blondyn natychmiast powędrował za jego wzrokiem.
 - O Jezu! JAK?! - wytrzeszczył oczy.
     Wszyscy zaśmiali się.
 - Urok rodzinny - Myrta wzruszyła ramionami i oparła się o niego. Luke z uśmiechem pocałował ją w policzek.

Jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy,
Dzień, zwykły dzień, w którym gasną wszelkie spory...

~~~~~~~~~~
   No, to mam wielką nadzieję, że wam się spodobał epilog.  Ja po prostu nie potrafię pisać epilogów. W następnej części rozjaśnię trochę temat związków. Następna część będzie o...
...
...
...
...
...
...
Alex! A tytuł to ,,Druga Córka Jacka Frosta"!
Zaraz zamieszczę zawartosc zakładki ,,Fabuła". Pytanko: Kojarzycie serial ,,Czarodzieje z Waverlyplace"? Albo film: ,,Hotel dla psów"? ,,Tom Sawyer i Huckleberry Finn (2014)"? ,,The Fosters"? (i inne)
Jeśli cokolwiek z tego do was przemawia, to aktor (Jake T. Austin) wcielajacy się w Maxa Russo, Bruce'a, Hucka i Jesusa Fostera pojawi się w jednej z dwóch główynch ról jako Jake (nie jako on sam, po prostu inne imię mi nie pasowało).
Dobra, nie zanudzam swoim gadaniem. Prolog się pisze.
Jak długa chcecie przerwę między częściami? Ja proponuję zacząć w od pierwszego sierpnia (tyle, że 7,8 albo 9 jadę na wakacje na tydzień albo półtora.
Post z prologiem dodam jeszcze i obie nominacje, bo ten blog, nie DCF został nominowany, więc... ale nie to jest już ostatni post.
Dobra, stop!

 A oto przed państwem fabuła części drugiej!

   Od wydarzeń zawartych w ,,Córce Jacka Frosta" mijają dwa miesiące. Rozpoczynają się ferie. Alex wraz z mamą przeprowadziła się do Australii, do Sydney. Jej sąsiadką okazuje się być pani Hemmings, babcia Luke'a. Z racji ferii, do Luke'a przyjeżdzają Lu, Myrta i Tom. Alex jest stęskniona za przyjaciółmi z Nowego Jorku, więc postanawiają zrobić jej niespodziankę. 
      Wraz z Lucasem, swoim przyjacielem z rodzinnego miasta, znajduje w ogródku skrzynię, w której w skórzanym worku spoczywa tajemniczy piasek. Piasek okazuje się być wrotami do dziwnego i fascynującego świata snów. Między snami a jawą krąży dwunastu podróżników. Wraz z poznanym, nierozmownym i niesamowicie irytującym Jake'iem wyrusza w podróż by odnależć pozostałych. Po co? By uwolnić wszystkich z piętnem Czarnego Pana.
Historia rozgrywajaca się na jawie i we śnie.
Który świat wybierzesz?

No i to tyle. Oficjalnie żegnamy się z Córką Jacka Frosta! Do zobaczenia (napisania),
Wasza Lusia! 

czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 22 "Dwa złamane serca"

Narrator ogólny
***tłumaczenie***

          Siedemnasty grudnia. Na ścianie w domu Mikołaja zawisł portret czarnowłosego i wiele zdjęć. Zębuszka dała nawet jego wspomnienia na ołtarzyk. Wszyscy byli pogrążeni w żałobie. Mikołaj wspominał go jako aniołka, który nawet zbyt wiele nie chciał na święta, Piasek, jak piękne miewał sny, Zając, jak Will mistrzowsko znajdował wszystkie pisanki schowane w parku w Nowym Jorku, gdzie jeździł na Wielkanoc, ale zbierał tylko kilka z nich, żeby inni mogli się cieszyć. Jack pamiętał, jak rok przed narodzinami Lu trzymał malutkiego Canterville'a na rękach. Will był synek jego kolegi z pracy.
    Było pięć wiązanek. Od Lu, od Myrty, od Luke'a, od Harry'ego i od Christiana. Strażnicy, jak ponad dwadzieścia lat temu dla Piaskowego Ludka podarowali świecę. Skrzaty poruszając swoimi dzwonkami odegrały żałobną pieśń. Wszyscy pochylili głowy i złapali się za ręce.

      Tego samego dnia każde z nich rozpoczęło pakowanie. Fay powróciła do domu z samego rana, jeszcze przed ceremonią pożegnalną. Nie miała o niej bladego pojęcia, więc pożegnała się ze wszystkimi i wróciła do domu Luke'a, by tam wraz ze Steve'em zaczekać na niego.
     Myrta dopatrzyła się na swoim ciele ogromu blizn, zadrapań i sinaków. Starych, tych, które pojawiły się podczas biegu i nowych, zadanych przez unicestwione raz na zawsze wstęgi. Zębuszka przyniosła jej i bliźniakom jakiś dziwny krem, który stopniowo, przy każdym użyciu usuwał ślady tych ran. Cieszyła się już oficjalnym zwiazkiem z blondynem. Miała nadzieję, że to się nie zepsuje. Starała się spędzać czas ze swoją najlepszą przyjaciółką, ale chłopak również go potrzebował. Ciężko było to pogodzić, zwłaszcza, że chciała też czas dla siebie.
    Obok pokoi Lu i Luke'a oraz Alex pojawiły się pokoje numer sześć, siedem i osiem. W szóstce mieszkała Myrta, w siódemce Harry a w ósemce Chris. Może i Lu powinna się zamienić z Myrtą, bo przecież zostali z Luke'iem parą, ale nikt by się na to nie zgodził. Myrta i Luke mogliby się zamienić ze sobą, by dziewczyny były razem, albo zrobić pokój numer dziewięć, ale na jedną noc się nie opłacało.
      Lulette z bólem przyjęła wiadomość o związku swoich przyjaciół. Owszem, pasowali do siebie  jak Barbie i Ken*, ale nie potrafiła się cieszyć ich szczęściem. Oni byli szczęśliwi, razem, a ona została sama. Nie mieli dla niej już tyle czasu co wcześniej, więc ból po stracie kogoś, do kogo wzdychało się dłuższy czas i kogoś, kto parę chwil przed śmiercią cię pocałował, musiała znosić sama. Ostatniej nocy nie spała, bojąc się obietnicy Mroka.
    Wróciła do swojego pokoju, gdyż zapomniała o komórce.
 - Zdrajcy. Oboje - rzuciła, zastając całującą się parę, wzięła telefon i wyszła.
     Harry także nie przyjął najlepiej informacji o Luke'u i Myrcie. Nie rozmawiał ani z blondynką, ani z blondynem. Zdarzyło mu się wymienić parę słów z Lulette, ale tylko kilka. Ona popadała w depresję, on  zresztą też. Po domu Wielkanocnego Królika plątały się zatem dwa złamame serca. Niemal cały ten czas Harry spędził z bratem i również odrzuconą Alex. Myrta i Luke ją zaakceptowali, Lu pozostała nieugięta, mimo iż ta próbowała jakkolwiek się pogodzić.
     Lu wzięła swoją torbę i wyszła na łąkę w domu Zająca. Usiadła na trawie, w tym miejscu, w którym dokładnie tydzień temu czekała z Luke'iem na powrót do domu, by spotkać Caluma. Niewiarygodne, ile rzeczy wydarzyło się w ciągu zaledwie dziewięciu dni. Dzisiaj był środek dziesiątego dnia od chwili drugiego porwania. Wszystko działo się tak szybko. Wiele się również zmieniło...
 - Hej, jak się trzymasz? - obok niej pojawił się Harry, ze znacznie mniejszym bagarzem w małym czarnym plecaku.
 - Fatalnie. A ty? - odpowiedziała. - Wiem od Myrty. Od Chrisa też. - Wyjaśniła, uprzedzając pytanie.
 - Nienajlepiej - westchnął. Po chwili ciszy, jakby sam do siebie rzekł: - Czyli to już koniec przygody...
 - Tak. Na to wygląda - odparła smętnie.
 - Ale spotkamy się jeszcze, no nie? - zapytał, patrząc na nią. - Nie wiele było okazji, żebyśmy byli wszyscy.
 - Nie było - potwierdziła. - Mój tata coś wspominał o świętach, żebyśmy się zjawili...
 - Przyszłabyś?
 - Może - rzekła wymijająco. - W sumie, raczej nie. Mam tylko dziewięć dni, by się pozbierać.
 - Tylko? - uniósł brew. - Wiesz, w ciągu dziewięciu dni naprawdę wiele może się wydarzyć.
 - Zauażyłam - odparła z wisielczym humorem.
 - Proszę, przemyśl to.
     Na horyzoncie pojawiła się Alex. Lu zmierzyła ją chłodnym spojrzeniem, więc dziewczyna usiadła obok Harry'ego. Zapadła cisza. Następnie zjawił się też Christian. Ten z kolei postanowił sobie postać. Myrta i Luke zjawili się jako ostatni. Szli trzymając się za ręce. W krótce też zmaterializował się Mikołaj z resztą stażników.
 - No to co, wracacie - podsumował smutno.
 - Nie sądziłam, że to powiem, ale zostałabym tu jeszcze na dłużej - stwierdziła Myrta.
 - Ja też - przytaknął Chris, a reszta pokiwała głowami. - Ale w domu też na nas czekają.
 - To prawda. Macie zaproszenie, wraz z rodzicami na święta tutaj - powiedział Mikołaj. - Luke, możesz wziąć brata i Fay.
 - Jeśli się zdecydujecie, to poproście Myrtę o dostęp do tunelu - rzekł Zając. - Christian, Harry, u was osobiście zjawi się Jack, by potwierdzić przybycie. Alex, do ciebie też kogoś wyślemy. Jasne?
 - Jasne - odpowiedział chórek.
    Nastała chwila pożegnania. Każde z każdym się przytulało. Strażnicy z dziećmi, swoimi i nie, dzieci z dziećmi - bez wyjątków. Nawet, dla świętego spokoju Lu przytuliła Alex. W kolejce czekał jeszcze Harry.
 - Pa, trzymaj się Lu - przytulił ją.
 - Ty też - odwzajemniła uścisk. Po chwili zastanowienia dodała: - Obiecuję być na tych świętach - uśmiechnęła się do niego lekko, a on to odwzajemnił.
 - Już czas! - powiedział Mikołaj. - Lu, Myrta i Luke - rzucił pierwszą kulę i cała trójka pomachała na pożegnanie reszcie, niknąc w portalu.
      Wyłonili się w miejscu, gdzie porwano po raz drugi Lu i Luke'a, gdzie transportowali się wieczorem, dziesiątego grudnia, oraz prawie w miejscu, gdzie wraz z nimi do Zająca wbiła Fay. Stali tam, śnieg pruszył z nieba i opadał na ich twarze. Spojrzeli po sobie i na miejsce, w którym sekundę temu był portal. Kot Bennettów przemknął obok nich.
 - Czyli to już koniec - stwierdził Luke.
 - Nie jesteśmy im już potrzebni - dodała ze smutkiem Lu.
 - Coś, czego tak bardzo chcieliśmy na początku - dokończyła Myrta.
         Uścisnęli się i rozeszli. Każdy do swojego domu.


W każdym końcu kryje się początek czegoś nowego...

*Porównanie znalezione w necie, ale mi przypasowało :P
~~~~~~~~~~~~~~~~
No, to czekamy już tylko na epilog. Będzie jurto albo po jutrze. Nie wiem, czemu, ale ciężko mi się rozstać z tą historią, mimo, iż będzie część druga.
Layla, wybacz, dowiesz się dopiero pod epilogiem :P
Emilly, wiesz, przepraszam, no, ale o to trochę chodziło... :/
To by było na tyle, jeśli chodzi o ostatni rozdział Córki Jacka Frosta. Wszyscy wrócili do domów i znów żyją jak dawniej...
Lusia :*

wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział 21 "Gorsze od śmierci"

Oczami Lu...

    Nie wierzyłam w to, co się wydarzyło. Jedyne, co potem widziałam, to Will, który zaczął zwijać się z bólu. Nie mogłam nic zrobić. Prócbowałam pomóc mu wstać. Może Wróżka ma coś w namiocie? Jakiś eliksir?
 - Córeczka Jackusia - zakpił Mrok, pojawiając się obok mnie. - Nie możesz mu już pomóc. Nic nie może. Za parę minut, w ogromnym cierpieniu przemieni się w koszmar - powiedział, zaprzestając na chwilę walki.
 - Nie wierzę ci! - syknęłam, wstając.
 - Och, głupiutka jesteś - jego wstrętny paluch zmusił mnie do spojrzenia w te żółte oczy. - Będzie moim najwierniejszym sługą i twoim najgorszym koszmarem - zaśmiał się złowieszczo i odsunął ode mnie. - Osobiście dopilnuję, byś każdej nocy budziła się z krzykiem!
 - NIE! - krzyknęłam i posłałam w jego kierunku strzałę z lodu.
     Spojrzał na to z lekkim zdezorientowaniem, więc posłałam kolejną.
 - Dobrze więc. Osłabisz mnie, ale moje piętno pozostanie na tobie! - złapał moją rękę i wykręcił. Pisnęłam z bólu. Czarne smugi wyszły z jego ręki i zaczęły zmierzać ku moim plecom. Ułożyły się w jakiś wzór, który okropnie piekł. - A dusza twojego przyjaciela zostanie w tobie i nie zazna spokoju! Da mi to pełną komtrolę nad twoimi snami i nie zginę! - zaśmiał się złowieszczo.
    Spojrzałam na Willa, który ostatnimi siłami walczył z życiem. Ale sił w końcu zabrakło. Z moich oczu pociekły łzy. Nie, to nie może być prawdą! Zaczęłam posyłać w kierunku oprawcy niezliczoną ilość lodowych pocisków. 
 - I tak już dokonałem swego! - zawołał.
   Ja, Alex i mój... nasz ojciec zasypywaliśmy go deszczem strzał. W końcu upadł na ziemię. Został postrzelony jeszcze kilkoma pociskami, czarnego piasku, jak zauważyłam, lodem, co zapewne jest sprawką Alex i mojego taty oraz oberwał w głowę bumerangiem i stracił przytomność. Obok mnie zjawił się mój ojciec. Byłam osłabiona i płakałam. Kucnęłam przy Willu, a właściwie jego ciele, z którego unosił się pył. Niebieski pył. Okrążył mnie i trawił we wzór na moich plecach. Ciało chłopaka w sekundzie zmieniło się w czarne pióra i pył.

***
Oczami Luke'a...

    Ja, Myrta, Alex, Mikołaj, Jack, Zając, Piasek i Harry przyglądaliśmy się tej scenie. Mikołaj powiedział, żeby na razie nie interweniować, ale kiedy Mrok bezpośrednio dotknął Lulette, pozwolił na działanie. Ja i Myrta niewiele mogliśmy w tej chwili zrobić. Harry, Alex i Jack wzięli się ostro do roboty. Kiedy Mrokowi naprawdę zostało niewiele sił, Zając uderzył go bumerangiem. Czarny Pan padł na ziemię
     Myrta złapała mnie za rękę i wskazała na Williama. Z jego ciała unosił się niebieski pył.
 - Czy to...? - zaczęła Myrta ze łzami w oczach.
 - Tak, to dusza - potwierdził Mikołaj i położył jej rękę na ramieniu.
      Pył okrążył Lu i trafił w jej plecy. Ciało Willa zamieniło się w pył i czarne pióra. Zerwał się porywisty wiatr, który rozwiał pozostałości. Lu zaczęła płakać i krzyczeć. Jack ruszył w jej kierunku.
   Wszyscy pozostali, znajdujący się na dziedzińcu pochylili głowy i odczekaliśmy minutę. Z moich oczu także pociekły łzy. Mogłem uznać go nawet za przyjaciela. Tyle chwil razem. Był wzorowym uczniem, czego o mnie nigdy nie możnaby tego powiedzieć. Wszyscy go lubili. To był dobry chłopak. Życie jest niesprawiedliwe...
    Spojrzałem na Myrtę. Ona płakała jeszcze bardziej. Przytuliłem ją mocno. Rozejrzałem się po pozostałych. Mikołaj ocierał łzy wierzchem dłoni, Zając pociągał nosem, Jack z resztą podobnie, Piasek nie silił się ukrywać łez, a Harry, który też miał czerwone obwódki oczu pocieszał Alex, której drgały usta. Nie trzeba znać kogoś bardzo dobrze, by opłakiwać śmierć.
     Potem Piasek, wraz z Harrym zabrali nieprzytomnego Mroka i z pomocą kuli od Mikołaja przenieśli się do świetlnego więzienia, o którym Strażnicy nam wspominali.
     
      Lu bardzo długo siedziała na klęczkach. Zaczął nastawać świt. Trzeba było wracać. Poszedłem do mamy i Chrisa, który miał się już troszkę lepiej. Powiedziałem im o wszystkim. Moja mama też zaczęła płakać. Wszyscy zaczęli się powoli schodzić.
     Myrta podeszła do Jacka i do Lu, by jakoś zabrać ją do domu.

***
Oczami Myrty...

     Podeszłam do mojej przyjaciółki. Jej ojciec stał obok. Patrzył na córkę z troską i bólem. Nie mogłam cieszyć się spotkaniem, bo śmierć, której wszyscy się spodziewali nastała. Każdy jednak miał nadzieję, że przeżyje. To co się stało jest jednak gorsze od śmierci. Lu nosi piętno Mroka, w którym tkwi dusza chłopaka. Otarłam łzy.
 - Lu? - szepnęłam, kucając obok i kładąc dłoń na jej ramieniu.
      Spojrzała na mnie zapłakanymi oczami.
 - Musimy już wracać.
     Pokiwała kilkakrotnie głową. Pomogłam wraz z Jackiem jej się podnieść. Dotarliśmy do namiotu, w którym czekali już wszyscy pozostali. Mieli smutne miny i siedzieli w kręgu. Mikołaj rzucił kulą i wszyscy przenieśliśmy się na Biegun Północny.

     Po ogólnej krzątaninie wszyscy zasiedli w sali z globusem. Większość patrzyła w ziemię. W końcu ciszę przerwał Mikołaj:
 - Lu - zaczął, a kiedy dziewczyna zwróciła oczy w jego kierunku, kontynuował: - Możemy zobaczyć to piętno? - zapytał ostrożnie.
      Kilkakrotnie pokiwała głową odwróciła się do nas plecami i podciągnęła bluzę do góry.
      W moich oczach ponownie zagościły łzy i wtuliłam się w Luke'a, a on zaczął gładzić mnie po plecach.
      Naszym oczom ukazał się obraz Willa. Chłopak stał bokiem i ściągał maskę z rogami. A może dopiero ją zakładał. Dłoń trzymajaca maskę była nienaturalnie duża. Miał na sobie czarną bluzę z kapturem, który zarzucił na głowę. Wyglądał jak ten Will sprzed przemiany, z tą różnicą, że jego ciało zdawało się rozsypywać na kawałki. Wstrzymałam oddech.

     Jutro ma się odbyć ceremonia upamiętniająca. Potem odeślą nas do domu. Nic już jednak nie będzie takie samo. Wszystko się zmieniło. Ja i Luke. William. Lu. Alex. Życie...
Z każdą śmiercią człowieka ginie cały nieznany świat...

~~~~~~~~~~
Boże, jestem beznadziejna... nie potrafię nic opisać! Szczerze? Byłabym szczęśliwa, jakby udało mi się doprowadzić was do łez. W którymkolwiek momencie. A tak się raczej nie stało.
Do końca jeszcze jeden rozdział i epilog. Potem przenosimy się na inny blog, co już powtarzam któryś raz z kolei. Nie będzie już o Lu. Ona będzie się pojawiać na drugim, trzecim planie.
To by było na tyle. Zabieram się za kolejny,
Buziaki,
Lusia :*

poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 20 "Nie ocieraj moich uczuć"

Za wszelkie literówki i ortografię z góry przepraszam!

Oczami Myrty...

    Jakaś czarna koto-wiewiórka o wściekle ostrych zębach i pazórach drapnęła mnie do krwi. Miałam cztery, niemal równoległe linie na swoim ramieniu (łapie). Każda szczypała i piekła tak samo. Syknęłam z bólu. Kopnęłam koto-wiewiórkę z całej siły. Uderzyła o ścianę i rostrzaskała się w drobny pył. Moje ciało i tak było pełne zadrapań, ale nie poważnych. Poza tą raną.
     Dziedziniec spowił czarny piasek, pozostawiany przez zniszczone wstęgi. Zaczęły się zamieniać w te potwory jakieś dwie minuty temu. Wróżka krzyknęła wtedy, że napewno ,,nasi się pojawili i się boją". Bardzo możliwe. Ale my, dwie, same na ogromnym, ciemnym dziedzińcu w świetle... Gdzie księżyc? ... bez światła księżyca, radziłyśmy sobie nienajgorzej. Dopuki nie pojawiły się te potworki.
    Kątem oka zauważyłam, jak Zębuszka upada. Chciałam do niej pobiec. Jednak wężo-orzeł wykorzystał moją nieuwagę i wbił swój dziób w moją łapę, przez co upadłam na ziemię.
     Całe moje ciało przeszywał ból. W ogóle, jakimś sposobem powróciłam do ludzkiej postaci. Moja noga najprawdopodobniej została złamana. Sparaliżował mnie ból. Słone łzy popłynęły z moich oczu. Skuliłam się i poddałam. Wstęgi i potwory zaczęły oplatać moje ciało. Przedarły się najpierw przez spodnie, potem przez kurtkę, sweter i bluzkę. Czułam, że boli mnie każdy centymetr ciała.
     Wszystkie głosy dochodzące z okolicy zlewały się w jedno. W pewnej chwili, będąc na wpół-przytomna zorientowałam się, że już nie jestem na ziemi. Na ziemi leżało dużo czarnego piasku. Zmrużyłam oczy i wtuliłam się w tors chłopaka. Od razu rozpoznałam perfumy. Przytuliłam się mocniej.
 - Przepraszam - szepnęłam, mając na myśli moje dawne, głupie zachowanie.
 - Za co? - usłyszałam w odpowiedzi.
 - Za wszystko - usiłowałam podnieść głowę, by spojrzeć w te fioletowe oczęta.
 - Nie ruszaj się - powiedział w moje włosy i po chwili poczułam, że leżę. Nie na śniegu. Na czymś miękkim.
    Uchyliłam powieki i dostrzegłam zarys prowizorycznego namiotu. Czerwony namiot. Luke wyniósł mnie z pola bitwy. Uśmiechnęłam się słabo.
 - Zaraz wracam - powiedział, nakrywając mnie kocem.
     Wrócił, pomagając dojść do środka swojej mamie, która była po prostu osłabiona i posiniaczona. Miała parę powierzchownych ran, ale nic poza tym. Sama usiadła i opatrzyła się przy niewielkiej pomocy syna. Zaraz potem przeszła pod zasłoną zrobioną z koca i zniknęła w drugim namiocie.
    Spojrzałam na Luke'a, który wrócił do ludzkiej postaci.
 - Ładnie ci w piórkach - usiłowałam się zaśmiać.
 - Dzięki - potraktował to z przymrużeniem oka i zaczął przecierać rany na mojej twarzy. - Musisz ściągnąć kurtkę - polecił.
    Z jego pomocą usiadłam i zdjęłam potarganą kurtkę, sweter i podciągnęłam bluzkę z krótkim rękawem do góry, odsłaniając poraniony brzuch. Rany ciągnęły się po skosie od żeber aż po miednicę. Wyglądało okropnie. Będą blizny. Już nie wyjdę w stroju kąpielowym...
     Poczułam, że jakaś ciecz rozlewa się po moich ranach na nogach i ramieniu. Skrzywiłam się i syknęłam.
 - Co to za cholerstwo? - zapytałam.
 - Woda utleniona? - odpowiedział, kiedy skończył odkarzać ranę na brzuchu.
    Westchnęłam.
 - Dziękuję - szepnęłam, patrząc w aktualnie niebieskie tęczówki. Postanowiłam nie pytać o oczy. Może jest z nim jak z Lu.
  - Nie ma za co - odpowiedział z uśmiechem.
 - Jest - złapałam go za rękę i podniosłam się, by usiąść. - Zginęłabym. Albo wykrwawiła się. Znowu ktoś musiał mnie ratować... - westchnęłam, a dostrzegając pytające spojrzenie niebieskich tęczówek, wyjaśniłam: - Gdyby nie Harry, spadłabym w przepaść. Gdyby nie ty, wstęgi by mnie rozszarpały.
 - Myrta... - spojrzał na mnie i pogładził po zadrapanym policzku. - Ja...
    Nie dokończył. Nie dokończył, po zatkałam mu usta. Zatkałam mu usta swoimi ustami. Pocałowałam go! Już po sekundzie zaczął oddawać pocałunki i poczułam, jak się uśmiecha. Wsunęłam mu dłoń we włosy, a on ujął moją twarz w dłonie. W pewnej chwili odsunął się minimalnie.
 - Długo na to czekałem... - szepnął prosto w moje usta i znów pocałował, ale krócej.
      Emocje buzowały we mnie i czułam motylki w brzuchu.
 - Tęskniłam - powiedziałam szczerze, topiąc się w tych nieziemsko niebieksich tęczówkach.
 - Ja też - uśmiechnął się i przytulił mnie mocno.
       Luke był powodem, dla którego nie mogłam być z Harrym. Ja po prostu od zawsze...
 - Luke? - zapytałam, wciąż będąc w jego objęciach.
 - Hm?
 - Chyba cię kocham - wydusiłam z siebie.
 - Też cię kocham - powiedział w moje włosy.
     Płachta, służąca za wejście poruszyła się.
 - Luke? - usłuszałam nieznany mi głos i spojrzałam ponad ramieniem blondyna, który także odwrócił się w stronę nowoprzybyłej.
     Była trochę podobna do Lu. W chwili, w której się zjawiła, miała całkiem białe włosy i niebieksie oczy, ale teraz przed nami stała zmartwiona brunetka o ciemnobrązowych oczach. Zmartwiona? Mało powiedziane... Była roztrzęsiona.
 - Co się stało? - zapytał Luke, powoli uwalniając mnie z uścisku.
 - Christian. Wymiotuje krwią... Sama nie dam rady mu pomóc - spojrzała na blondyna błagalnie.
     Co? Chris? O nie... Oby nim mu się nie stało...
 - Zostaniesz z Myrtą? - zapytał jej. Skinęła głową.
     Pocałował mnie w czoło i zniknął. Szatynka usiadła obok mnie. Trzęsła się.
 - Dostał w brzuch wstęgą... Odbił ją, a potem zaczął wymiotować krwią - niemal zaczęła płakać.
   Chwilę trwało, nim uspokoiłam ją. Kiedy uznałam, że lepiej już nie będzie, postanowiłam zapytać:
 - Wybacz, że pytam, bo może to nienajpodpowiedniejszy moment, ale... - urwałam i wzięłam głęboki oddech. Spojrzała na mnie. - Kim jesteś?
 - Alex. Siostra Lulette - odpowiedziała cicho.
      Wytrzeszczyłam oczy, a ona po krótce wszystko mi wyjaśniła.
 - ....zatem mnie niecierpi - skończyła opowieść.
 - Porozmawiam z nią - zapewniłam. - W końcu to nie twoja wina.
     W tym momencie do namiotu wszedł Luke, podtrzymując Christiana. Czarnowłosy wyglądał okropnie. Z ust ciekła mu strużka krwi, był cały blady. Ani Luke, ani Chris na nas nie spojrzeli. Skierowali się do namiotu, gdzie była Zębuszka.
      Chwilę potem blondyn wrócił do nas.
 - Leć, Alex. Potrzebują cię - rzekł smutnym głosem.
     Dziewczyna spojrzała na mnie i pobiegła znów na pole bitwy.

***
Narrator ogólny

     Mrok opuścił ciało Williama i stanął przed nimi w całej swej okazałości. Chłopak leżał na ziemi pod murami zamku. Czarny Pan zaśmiał się. Harry posłał w jego kierunku trzy strzały zrobione z czarnego piasku. W tym czasie Lu, ze łzami w oczach rzuciła się w kierunku Canterville'a, prosząc, by Harry ją osłaniał. Will spojrzał na nią swoimi szarymi oczami. Załkała.
 - Co on z tobą zrobił... - wychlipiała.
     Chłopak otarł jej łzę.
 - Nie ocieraj moich uczuć - powiedziała, przytrzymując jego dłoń przy swoim policzku.
 - Nie chcę, żebyś płakała - rzucił jedynie i uśmiechnął się słabo.        Mówienie przychodziło mu z trudem, podobnie jak jakiekolwiek poruszenie twarzą.
 - Chodź, musisz wstać - złapała go za rękę i wstała.
 - Uwierz mi - przerwał jej, powoli ciągnąc ją z powrotem w dół. - Nie ma sensu.
 - Ale Will... - urwała, bo zakrył jej usta dłonią.
 - Za dużo mówisz - szepnął. - Zrobisz coś dla mnie? - zapytał, chowając niesforny kosmyk brązowych włosów Lu za ucho.
 - Oczywiście - pociągnęła nosem.
       Will podniósł się, chociaż sprawiło mu to ogromny ból. Posłał jej pytające spojrzenie: ,,Mogę?". Przybliżył się jeszcze bardziej.
     Dotknął swoimi wargami jej warg. Zaskoczona Lu zamknęła oczy. Chłopak pogłębił pocałunek, więc odpowiedziała tym samym.
     Will poczuł ukłucie w brzuchu. Syknął z bólu i rozłączył ich usta. Spojrzał na zmartwione i przerażone oczy dziewczyny.
 - Przepraszam - wyszeptał, ponownie kładąc się na ziemi.
 - Nie przepraszaj - cmoknęła go w usta, a z oczu pociekły jej kolejne łzy.

Każdy pocałunek pisze jakąś historię...

~~~~~~~~~
Boziu, jaka to męczarnia pisać o takich momentach, skoro kompletnie się tego nie potrafi (jak się nawet w życiu nie całowało w taki sposób), ale mam nadzieję, że wam się rozdział podobał.
Layla - kto, co i jak to się dowiesz w następnym i mam nadzieję, że ujdę z życiem :P (i tak ci nie odpowiem w komentarzu, ale możesz zgadywać)
Wybaczcie, że aż tyle czekałyście (cztery sni, no wieki XD) ale w sobotę byłam poza domem, a jak wróciłam nie było prądu. W niedzielę w domu byłam dopiero o siódmeji nie za bardzo mogłam pisać. No, o ile nic się nie zmieni, do końca dwa rozdziały i epilog :) Blog na część drugą jest już prawie gotowy, ale ustawiony na widoczność jedynie dla mnie. Postacie też przygotowane, zresztą, jak i sam zarys. Dobra, nie ważne :P
Buziaki i do następnego,
Wasza Lusia :*