niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 6 "Sługa Mroka"

M&L: Cześć!
L: Długo nad tym rozmyślałyśmy...
M: Rozmyślałyśmy? Powiedziałaś tak i koniec!
L: Ciiii! Więc, jak mówiłam, postanowiłyśmy...
M: ... pozwolić opisać coś temu przygłupowi...
L: Ona chciała powiedzieć: Luke'owi.
M: Nie chciała!
L: Cisza! Więc się nie dziwcie :)
M: Ta, ale dlaczego w moim rozdziale?
L: Bo był ze mną, więc bez sensu opisywać to samo z dwóch perspektyw!
M: No może...

Oczami Myrty...

 - Cholera jasna, gdzie oni są! - krzyknęłam.
   Jestem prawie pewna, że wydeptałam wgłębienie w podłodze Zębowego Pałacu.
 - Spokojnie, Myrta - powiedział Harry.
   Jego brat bliźniak, Christian siedział cicho, zupełnie, jakby odpłynął.
   Zostałam porwana wbrew mojej woli przez własnego ojca. Odstawił mnie do Zębuszki, gdzie spotkałam obu czarnowłosych, synów Piaskowego Ludka. Spotkaliśmy się już raz, w domu Mikołaja, ale nie było okazji porozmawiać. Więc teraz, w miarę się ze sobą zapoznaliśmy. Spoko goście. Czarne włosy, opaleni, mają ładne oczy. W życiu bym nie nazwała ich synami piaska.
 - Mieli być godzinę temu! - jęknęłam, rozmasowując zdrętwiałą rękę. Nawet nie wiedziałam, że miałam ją na głowie.
 - Może coś się przedłużyło? - zgadywał Harry.
 - Ale że aż godzinę? - posłałam mu bezsilne spojrzenie.
 - Siadaj wreszcie, bo zaraz wydeptasz dziurę! - odezwał się dotychczas milczący Christian, wskazując na krzesło.
    Przyznaję, wnętrze pałacu było bardzo ładne, ale brakowało mi tu kanapy. Posłusznie usiadłam na zdobionym krześle przy okrągłym stoliku na jednej nóżce. Zostały dwa wolne miejsca. Dla Lu i Luke'a. Nie, nie martwiłam o tego błazna, tylko o Lulette. A on ma sprawić, żeby przeżyła, a dalej jego los zupełnie mnie nie obchodzi. No, może odrobinę. Kogoś muszę wkurzać.
 - Jestem! - zawołała Wróżka, niosąc tacę z herbatami.
 - Dziękuję - powiedziałam, patrząc w jej fioletowo różowe tęczówki. A niech cię! Luke ma takie same! Czy to do diabła musi mnie prześladować nawet, jeżeli nie ma go w pobliżu?
   Wzięłam od niej szklankę z ciepłym napojem i upiłam łyk. A gdyby tak związać Luke'a i wrzucić do wody..? Przeżyłby?
 - Ej, ej, ej, ej! - zawołał Harry, a ja podniosłam na niego wzrok i ze śmiechem wypuściłam wzięty łyk z powrotem do szklanki. Parsknęłam śmiechem.
 - Przepraszam - zachichotałam.
   Brunet był obwiązany bluszczem, uniemożliwiającym mu napięcie się. Od stóp do głów oplątały go pnącza. Chris rozbawiony tą sytuacją, zakrztusił się herbatą, ale na szczęście nic mu nie było
    Nawet nie zauważyłam, kiedy to zrobiłam. Próbowałam się skupić na odplątaniu go, ale ciężko to szło.
 - Właśnie po to chcieliśmy was do siebie zabrać - wyjaśniła Zębuszka, niosąc tym razem tackę z babeczkami.
 - Ma pani rację, nie kontrolujemy tego.
 - Tak, Christianie, ale to normalne. Właściwie... mieliśmy przekazać wam to wszyscy wszystkim, ale z powodu spóźniania się mojego syna i Lu, chyba zdradzę wam to teraz - położyła tacę na stół i głęboko westchnęła. - Ach, co do nich, to wasz ojciec - skierowała wzrok na bliźniaków - powiedział, że nie przyjdą.
   Poderwałam się gwałtownie z krzesła.
 - Dlaczego? Coś się stało?
    W tej sekundzie spojrzałam tam, gdzie wszyscy. Za oknem stała jakaś postać. Czarne włosy, choć lepiej rzec: krucze, blada cera, niebieskie oczy. Kogoś mi przypomina. Tylko to wydanie jest jakieś makabryczne! Wygląda, jak trup.
 - O tym właśnie mieliśmy wam powiedzieć... - Zębuszka wzdrygnęła się.
 Muszę sobie przypomnieć, kto to jest...
 - Will - szepnęłam z przerażeniem.

L: ... i TAM DAM DAM!

 Oczami Luke'a...

     Uniosłem moją przyjaciółkę lekko do góry, by się podnieść. Jęknęła, złapała się za bok i powiedziała, że nie wstanie. Wyślizgnąłem się spod niej i łapiąc ją najpierw za ramiona, a potem zarzucając jedno z nich na swój kark podniosłem ją do pozycji stojącej. Ale jak na złość, straciła przytomność w tej oto chwili i opadła bezwładnie.
 - Do diabła! - warknąłem i wziąłem ją na ręce. Na szczęście jest leciutka. Nie mam bladego pojęcia, gdzie kończy się ten tunel, więc jej waga zdecydowanie ułatwia sprawę.
    Nie powiem, że było mi wygodnie. Brązowe włosy Lu łaskotały mnie w rękę, a brak możliwości odgadnięcia ich był niezwykle irytujący. Szedłem prosto w stronę, z której dochodziło światło i już miałem się zastanawiać, czy przypadkiem nie umarliśmy, kiedy to przede mną stanęło królicze monstrum. Było to tak niespodziewane, że stłumiłem krzyk, a puls przyspieszył. Spowodowało to obudzenie się Lu. Tak, zdawałem sobie sprawę, że moje serce dudniło przez parę sekund w zawrotnym tempie, ale teraz zwalniało.
 - Luke? - była wpół śpiąca.
 - Tak - odpowiedziałem uśmiechając się.
 - Oczy ci zmieniają kolor, wiesz?
    Miałem szczerą ochotę się roześmiać. Nie pyta, gdzie jest, co się stało czy co tu robi, tylko informuje mnie, że mi się kolor oczu zmienia..!
 Chwila... że jak?!
 - Dobrze się czujesz? - zapytałem, odstawiając ją na ziemię, a za pytanie oberwałem łokciem w brzuch.
 - Ja mówię serio! - zachwiała się na nogach i gdyby nie ja, leżałaby teraz plackiem na ziemi.
    Spojrzałem na Zająca, który stał i się gapił.
 - Ona mówi serio - powiedział tylko, a ja zgromiłem go spojrzeniem. Później wyjaśnimy sprawę moich tęczówek.
 - Co mam z nią zrobić? - zapytałem błagalnie, kiedy szatynka zaczęła się wyrywać. Zdecydowanie nie powinna spadać z większych wysokości.
 - Jaack?! - zawołał.
 
     Niedługo potem, Zając zarządził, że nie pójdziemy do Zębuszki. Stwierdzili, że zbyt mocno się uderzyła i nie jest w stanie funkcjonować. Odstawili ją do pokoiku, w którym stało jedynie łóżko oraz krzesło, na którym siedziałem. Ściany były bladożółte, a pościel na przypominającym szpitalne łóżku - biała. Drzwi stare, z pomarańczową, nieregularną szybą u góry. Zero okien. Posłanie stało bokiem do ściany, pośrodku niej. Było odwrócone tak, że jak się na nim leżało, to nogami w stronę drzwi.
 - Kawy? Herbaty? A może wody? - zapytał białowłosy mężczyzna, zaglądając przez uchylone drzwi.
   Klasyczne pytanie. Miałem ochotę warknąć "NIC", ale w ostatniej chwili się powstrzymałem.
 - Herbaty.
    Siedziałem i czekałem, aż Lu się wybudzi. Chcieli mnie odprawić, ale jakoś nie ufałem im. Wolałem sam jej pilnować.

Rzeczy najmniejsze przesądzają o rzeczach majwiększych...

7 komentarzy:

  1. Super!
    A czy Mrok też ma dziecko?
    Fajnie by było :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy... w moim mniemaniu Mrok nie był w stanie kochać, coś jak Voldemort. A co do syna, to nie do końca, ale prawie - wyjaśnienie w następnym.
      Aha, a co do oczu Luke'a ( wiem, nie pytałaś, ale tak dla wyjaśnienia), to nie jest błąd, że Lu przy opisie w pierwszym rozdziale stwierdziła, że ma niebieskie, a w karcie "O Luke'u..." pisze, że są fioletowe/różowe. Ale tu, jak wyżej wyjaśnienia w następnym.

      Usuń
  2. O ja cie! Czekaj chwila stop!
    A więc sprawdź czy zrozumiałam
    Lu to córka Jacka
    Luke to syn ząbka
    Bliźniaki Hary i Charls synowie piaska
    Myrta córka zająca?
    A kto od Mikołaja?
    U odlewanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mikołaj był biskupem, więc to tak trochę dziwnie by było...
      Tak, dobrze zrozumiałaś :)

      Usuń
    2. A no tego nie wyczy... a no tak faceplam św :) podoba się zmiana Layli?

      Usuń
  3. Ale fajnie,że to opko zostało kontynuowane z wielką przyjemnością będę czytać następne rozdziały :) Weny!

    OdpowiedzUsuń