czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział 19 "Centrum Koszmarów"

Narrator ogólny

 - Lu! Tu jesteś, widziałaś Alex? - Jack biegał w poszukiwaniu córek już parę minut.
  Wieść, że Centrum Koszmarów zostało odnalezione, sprawiła, że wszyscy momentalnie zjawili się w Mikołaja. Skrzaty panikowały, jakby był to koniec świata. Krzyczały, piszczaly, uciekały i robiły za dużo niepotrzebnego szumu. Strażnicy początkowo błądzili po piętrach wszyscy, ale w końcu obarczono tym Jacka.
    Dosłownie wszędzie plątały się skrzaty Mikołaja noszące jakieś pudła. Duch Zimy nie był nawet świadom, że Mikołaj ma ich tyle. Huk, gwar, tłok. Bumerang Zająca śmignął mu przed nosem.
 - Nie, nie widziałam - Lulette pokręciła głową, przekrzykując harmider.
 - Siadaj tu i nigdzie się nie ruszaj - rozkazał wskazując na dwa rzędy krzeseł ustawionych pod wielkim globusem.

    Luke chodził po każdym piętrze i szukał Fay. Nie miał bladego pojęcia, gdzie ją wcieło, a z tymi bezmuzgimi skrzatami nie umiał się dogadać. I to wcale nie chodzi o to, czy zna ich język, czy nie, tylko one po prostu plotą bez sensu. Tutaj było o wiele ciszej, niż na górze, ale ciagle głośno. Poczuł rękę na swoim ramieniu.
 - Hej, widziałeś mojego tatę? - zapytała go Alex.
 - W sali z globusem. Szuka cię - odpowiedział spiesznie. - Nie wiesz, gdzie jest Fay?
 - Chyba w okolicach gabinetu Mikołaja, ale nie jestem pewna - odpowiedziała.
 - Dobra, dzięki - i znów każde pogoniło w swoją stronę.
      Zając ćwiczył rzuty, Mikołaj starał się przekrzyczeć gwar, Piasek, aby mu pomóc usypiał niektóre skrzaty, Jack szukał młodych, a małe,mirytujące czerwone istoty utrudniały wszystko.
    Białowłosy w końcu zauwarzył drugą brązową czuprynę i pognał do niej.
 - Alex! Szukam cię i szukam! Siadaj koło Lu i się nie ruszaj! - rozkazał. - Acha, wiesz, gdzie jest Luke?
 - Pod gabinetem - odpowiedziała. - Tam powinien być.

    Jeszcze parę minut trwało, zanim wszyscy wszystkich znaleźli. Siedzieli (wszyscy poza Mikołajem) już w dwóch rzędach, zajmując siedem na dziesięć miejsc. Mikołaj ubrany w swój płaszcz chodził przed nimi i bawił się swoim mieczem.
 - Słuchajcie! Zębuszka, Myrta, Christian i Harry już są w środku. Podali nam dokładną lokalizację - rzekł, a potem zwrócił się do młodych: - Teraz podzielimy was na grupy. Lu, dołączysz do Harry'ego. Potrafi tworzyć czarny piasek, więc jako pierwsi zaatakujecie Mroka jego własna bronią. Twój lód wrazie czego uderzy ze zdwojoną siłą, jeśli uderzycie razem. Piasek będzie wam pomagać i osłaniać - zatrzymał się, oczekując potwierdzenia. Lu skinęła głową, więc kontynuował: - Alex, ty z kolei wspomorzesz Christiana w walce z czarnymi wstęgami. Jeżeli Lu i Harry nie dadzą rady, wstąpicie na ich miejsce - również odczekał chwilę na potwierdzwnie. - Luke, twoim zadaniem będzie znalezienie Myrty i twojej matki. Razem z nimi pomożecie Zającowi, Jackowi i mnie w wyniszczaniu wstęg - zauwarzywszy skinienie głowy, mówił dalej: - Fay, ty zostaniesz tutaj dla własnego bezpieczeństwa. Jeśli nie wrócimy... Użyjesz tego, by przenieść się do domu. - Podał dziewczynie szkalną kulę. - Wszystko jasne? - zapytał na koniec,
 - Tak! - odpowiedział chórek.
 - No to idziemy na wojnę...

***
     Stali przed szafą. Z jej wnętrza wydobywał się rechot i krzyki. Krzyki - mało powiedziane, to były wrzaski. W dodatku Lu zdawało się, że słyszy szepty. Zachrypłe głosy. Alex tak samo.
,,Strach", ,,śmierć", ,,cierpienie", ,,cień", ,,krew" - takie słowa wychwyciły także udzy Luke'a.
   Otaczała ich mgła.
 - Widać Mrok postarał się o klimat - zauważył Zając. - Chyba trzeba tam wejść...
    Alex, stojąca najbliżej wyciągnęła rękę w kierunku popękanej rączki. Powoli uchyliła drzwi, a na powitanie wyleciało stado nietoperzy. Przełknęła ślinę.
 - Racja - potwierdziła, stawiając bosą stopę we wnętrzu szafy.
    Stopa w momencie została złapana przez gnijącą rękę. Dziewczyna pisnęła i strzepnęła ją na ziemię, gdzie zamieniła się w proch. Serce waliło jej jak młotem.
     Weszła do środka i zniknęła. Następny w kolejce był Luke. Również wszedł do środka, ignorując nastroszone piórka. Potem w szafie zniknęła i Lu.
     Cała trójka miała przed sobą jedynie ciemność. Zdawało się, że jest nieprzenikniona. Luke skrzywił się, kiedy wszedł w pajęczynę. Sekundę potem pojawił się powiew i Jack poinformował ich o swojej obecności. To samo stało się z dwie, trzy sekundy potem z Zającem, Mikołajem i Piaskowym Ludkiem.
   Kiedy byli w komplecie, w nieprzeniknionej ciszy rozległ się szept świętego:
 - Nadszedł czas, by się rozdzielić.
    Jak powiedział, tak zrobili. Lu szła za rękę z Alex, prowadzone przez ojca. Nie była tym faktem zachwycona. Niecierpiała swojej siostry. W dodatku starszej o ponad pół roku. Nie lubiła jej i nie zamierzała, chociaż Alex starała się ją do siebie przekonać. Ich tata także.
     Wkrótce pojawiła się komnata. Wyglądała jak wnętrze starego, nawiedzonego domu. Stare, duże i zaciemnione. Przez dziurę w dachu (?) wpadało nikłe światło. Pajęczyny, nietoperze zwisające przy suficie. Na wysokości kolan pełzła mgła. Zdawało się, że chce zatrzymać śmiałków, którzy odwarzyli się tu wejść. Wszystkie meble były przykryte białymi, a właściwie pożółkłymi i poszarzałymi płachtami.
     Dłoń Alex zacisnęła się mocniej, przez co Lu powędrowała za jej wzrokiem. Stłumiła krzyk. Na ziemi była dawno zaschnięta krew, a na zwisającej z kryształowego żyrandola linie wolno bujał się pociniały i okaleczony człowiek. Martwy, rzecz jasna. Martwe, niebieskie ślepia, na które padało swiatło z jakiejś szczeliny w dachu, zdawały się ich widzieć, a grymas na białym licu starał się uśmiechać złowieszczo.
    Starsza z sióstr pociągnęła ją do przodu.
 - Nie bujcie się - podskoczyły na dźwięk głosu ojca - o to mu chodzi. Starajcie się, nie wiem, śmiać? To wszystko to iluzja - rzucił spokojnie i znów ruszył do przodu.
 - A wydaje się być takie prawdziwe - szepnęła niemal bezgłośnie Alex.
    Lu niechętnie musiała przyznać jej rację. Podążały jakiś metr za swoim ojcem. Młodsza z nich szukała w głowie jakiś zapawnych sutuacji.
 - No przecież cię nie zgwałcę! No, chyba, że byś chciała...
 - Zboczeniec!
     Uśmiechnęła się do siebie. To był czas, kiedy jeszcze w ogóle nie przejmowała się dniem dzisiejszym.
 - Mówiłam, że masz dzisiaj żyć!
    Tego dnia wszystko się zmieniło. Dowiedzieli się o swojej prawdziwej tożsamości. To naprawdę wiele zmieniło.
 - Dać ci długopis, żebyś mogła to zapisać?
 - Cha, cha, cha. Dzięki, mam swój.
   Teraz, po czasie uznała, że faktycznie było to troszkę zabawne.
    Coś poruszyło się w sąsiednim pokoju. Odgłos tłuczonego szkła. Oczywiście, cała trójką się tam udali. Zanim zdążyli dojść, usłyszeli karcący głos.
 - Harry, ty łazjo!
 - Sam jesteś łajza! - odpowiedział prawdopodobnie Harry.
    Lu odetchnęła z ulgą na widok bliźniaków. Jack z resztą tak samo. Alex z kolei domyśliła się, że to synowie Piaska. Obaj lustrowali ją wzrokiem.
 - Gdzie Myrta? - zapytała zaraz Lu.
 - Walczy na dziedzińcu, ze wstęgami - odpowiedziała Harry, otrzebując się z kawałków stłuczonego wazonu.
 - Dziedzińcu? - zapytała zaskoczona.
   Harry skinął głową. Zzewnątrz wygląda to jak stare, zniszczone zamczysko.
 - Ciebie Lulette poznaję, ale... - spojrzał pytająco na druga brunetkę.
 - To moja siostra - wycedziła przez zęby. - Alex.
 - Cześć - rzuciła jedynie. - Który z was to Christian?
 - Ja! - odezwał się wyżej wspomniany. - Czyli to z tobą jestem w parze, jak mniemam.
     Alex pokiwała głową.
 - Co dalej? - Lu podeszła do Harry'ego i spojrzała na tatę.
     Jack zwrócił się do bliźniaków.
 - Zębuszka wszystko wam przekazała?
 - Za wyjątkiem tego, kto z kim u boku będzie walczyć - sprostował Harry.
 - Kazała znaleźć ciebie - Christian wskazał otwartą dłonią na rozmówcę.
     Białowłosy zrobił kilka wdechów i wydechów.
 - Zaraz powinien zjawić się wasz ojciec. Mrok zapewne zdaje sobie sprawę, że tu jesteśmy - spojrzeniem omiótł całe pomieszczenie i wszystkich zebranych. - Nie możemy czekać zbyt długo. Jeśli Piasek nie dotrze w przeciągu pięciu minut, ruszam z Harrym i Lu do ataku na Mroka. Wy obiecajcie, że będziecie cierpliwie czekać na Piaskowego Ludka.
      Alex i Chris skinęli kilkakrotnie głowami.

Strach - to rodzaj fantazji...

~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że wam się podoba. Naprawdę, gdzieś mnie wena opuściła... Chyba jest nudny. Wakacje, a ja kompletnie nie wiem, co mam z nimi zrobić i staram się nie kierować zasadą ,,byle do epilogu". Będzię część druga. Będzie, ale w odstępie czasowym może kilku tygodni. Miesiąca? Zobaczymy. Wedle moich obliczeń, będą jeszcze tylko cztery rozdziały + epilog. Będziecie mieć spokój od czytania moich wypocin :)
Nie zdradzam wam wszystkiego od razu. Nie, nie, nie. Już bym się z czymś wygadała.
Mniejsza o to.
Buziaki,
Wasza Lusia

PS. Życzcie powodzenia, bo ja nie wiem, gdzie moja wena...

4 komentarze:

  1. Super. Mam to samo. Mam pisać ostatni rozdział na d&dw&h, napiszę, kasuję, napiszę, kasuję, bo wydaje mi się beznadziejne. Na drugim blogu nie mogę napisać 1 sensownego zdania. Znam twój ból. Ale... rozdział wyszedł ci super :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi wruciła wczoraj napisałam dwa rozdziały ale nie nie troche sobie poczekacie bo jak wstawie to za duży luksus będziecie mieć. A wracając do tematu tak wredna będę ;) to zdanie mi nie pasuje
      Wieść, że Centrum Koszmarów zostało odnalezione, sprawiła, że wszyscy momentalnie zjawili się w Mikołaja
    Tak mo to z uwag tyle i nie zanudziłaś mnie wręcz przeciwnie nie mogę doczekać się kto umrze :) może Alex buhahahah tak to było nie miłe i jestem po stronie Lu :* no dobra Weny.
    Też musiałam pisać rozdziały od nowa. Łączę się w waszym bólu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do LA! więcej u mnie http://jelsa-w-siodle.blogspot.com/2015/07/moje-pierwsze-la-d.html

    OdpowiedzUsuń